Dla przypomnienia część pierwsza : tutaj.

U.: Inspirujesz się jakimiś postaciami z literatury? Ulubieni pisarze, autorzy u których podpatrzyłaś jakieś ciekawe sposoby? Czy raczej próbujesz wypracować tylko twój, unikalny styl?

Kate: Mój regał jest pełen książek i cały czas mam ich kilka w kolejce do przeczytania. Strasznie trudno byłoby mi wytypować jakiegoś ulubionego autora z tej całej gromady, nie staram się też podpatrywać u kogoś pomysłów. Jasne, czasami zdarza mi się pomyśleć „hej, to słowo zestawione z tym brzmi nieźle”, ale nie staram się tutaj być czyimś odbiciem. Tak jak mówię, chcę związać swoją przyszłość z pisaniem, może nie od razu książek, ale chociażby artykułów, więc staram się stawiać na oryginalność i szukam czegoś, co by do mnie najbardziej pasowało. Przyglądając się mojemu pierwszemu opowiadaniu, a temu, którym zajmuję się teraz, ja sama zauważam postęp – tak jak mówię, cały czas się rozwijam, ale zdecydowanie staram się wykorzystywać swoje własne doświadczenie.

U.: Skąd właściwie wziął ci się pomysł, połączenia sfery metafizycznej z fizyczną, w twoim opowiadaniu? To dość nietypowa mieszanka, szczególnie przy tematyce FFTH.

Kate: Chciałam zrobić właśnie coś nietypowego, co przyciągnie ludzi i będzie na tyle zagadkowe, że będą chcieli czekać na kolejne odcinki opowiadania. Przyznam szczerze, że chyba najłatwiej odnajduję się właśnie w takich tematach i opowiadania z małą nutką fantasy idą mi najlepiej. Nie chciałam mieć kolejnego słodkiego Billa i Toma podrywacza. W tym opowiadaniu jest dość dużo smutku, chciałam, aby moi czytelnicy po jego przeczytaniu mieli taką refleksję, że wszystko przemija i tak naprawdę nigdy nie wiemy, kiedy skończy się życie. Jest w tym także pewien udział moich czytelników, bo miałam dwa pomysły na moje opowiadanie – jeden, w którym świat był normalny i całkiem uporządkowany i drugi, ten, który właśnie można podziwiać. Rozesłałam pytania, co ludzie chcieliby zobaczyć i większość wybrała nietypowe rozwiązanie, tak więc – oto jest. Początkowo Bill miał być duchem, ale przedyskutowałam temat z jedną z czytelniczek i to ona podsunęła mi pomysł anioła.


U.: W takim razie gratuluje pomysłu. A właśnie podczas naszej wcześniejszej rozmowy mówiłaś, ze masz dość dobry kontakt z czytelnikami. To raczej rzadko spotykane, autorki na ogół trzymają się w swoim gronie. Jak to wygląda w twoim przypadku? Znasz ich przez gadu gadu czy może z życia realnego?

Kate: Znamy się przez gadu gadu – chętnie z nimi rozmawiam i nie próbuję się od nich w jakiś sposób odcinać. Jeśli ktoś ma pytanie, chce się dowiedzieć czegoś, czy to o mnie, czy o blogu, to nie ma problemu, może pisać – jeszcze nigdy nikogo nie okrzyczałam. Ktoś ma ochotę zaprosić mnie na facebook’u? Proszę bardzo. Łączy nas Tokio Hotel i skoro wszystkie jesteśmy fankami, to dlaczego mamy sobie czasem o tym tak po prostu, po babsku, nie pogadać? Znam też kilka autorek i z nimi rozmawiam tak samo, jak z czytelnikami. Mieszkam na Śląsku i póki co chyba jeszcze nie poznałam nikogo, kto byłby z mojej okolicy, ale jeśli tak by się zdarzyło, to czemu nie, moglibyśmy się spotkać, jeśli taka osoba miałaby na to ochotę.

U.: Masz swoich wiernych czytelników, w końcu to już twoje trzecie opowiadanie, ale nigdy nie drażniło cię, że nie były one tymi najpopularniejszymi opowiadaniami? Nigdy nie miałaś tego ukłucia zazdrości i myśli „co robię nie tak?” ?

Kate: Oczywiście, że miałam! Jestem tylko człowiekiem, a to przecież takie ludzkie, że pragniemy jakiejś sympatii i uznania za to, co robimy, tym bardziej, jeśli wkładamy w to duszę i serce. Czas pokaże, jak potoczą się dalej losy moich opowiadań – być może już teraz skończę, a może wciąż będę próbowała. Cały czas się rozwijam, chodzę na kursy, niesamowicie dużo czytam i piszę – jestem w klasie humanistycznej, więc każdy tydzień to dla mnie kilka referatów, rozprawka czy esej. Nie wyobrażam sobie w tej chwili życia bez Kate i Billa i chyba trochę boję się, co będzie, kiedy przyjdzie mi zamknąć ten rozdział, chociaż wiem, że ta chwila nieuchronnie nadchodzi. Co ważne, dla mnie opowiadania to nie tylko sposób na zabicie wolnego czasu – czuję, że to jedyna rzecz, którą chciałabym robić, w której czuję się szczęśliwa i chcę związać z tym jakoś moją drogę zawodową. Co do popularności, cóż – nigdy nie byłam osobą, która wchodziła na blogi innych, wypisywała spam z informacją, że pojawił się nowy blog FFTH. Jestem małym nieśmiałkiem i wstydzę się nawet zadzwonić po pizzę (tak wiem, to strasznie żałosne, szczególnie w perspektywie tego, że po pizzę zadzwonić nie umiem, ale sceny erotyczne bez skrupułów opisuję), a co dopiero wciskać komuś, że musi przeczytać moje opowiadanie. Uwielbiam ludzi, którzy są ze mną i cieszę się, że ich mam – każdy, kto do nich dołączy jest dla mnie kolejnym powodem do radości.

U.: Czy twoje opowiadania zmieniły coś w twoim życiu, w tobie samej? Czegoś Cię nauczyły?

Kate: Gdybym powiedziała nie, to znaczyłoby, że jestem głupia. Nauczyłam się inaczej patrzeć na świat, dużo nauczyłam się od samej Kate, która absolutnie nie jest mną – dostałam od niej w prezencie przede wszystkim wiarę w to, że życie może być piękne, bo tak naprawdę ja, moimi własnymi czynami je kształtuję. Nauczyłam się wyrażać własne myśli, emocje. Dostałam od losu fajny prezent, dzięki któremu są takie chwile w moim życiu, kiedy mogę usiąść przy swoim laptopie i stukać w klawiaturę godzinami, męczyć ją swoimi głupimi pomysłami, a później wszystko wymazywać i zaczynać od nowa, bo poszło nie tak. Mogę zanurzyć się w moich marzeniach i jestem niesamowicie szczęśliwa po publikacji każdego odcinka, kiedy widzę rosnącą liczbę komentarzy czy wiadomości od ludzi, którzy piszą, że na to czekali i że nowy rozdział wzbudził w nich jakieś emocje. No i mówiąc szczerze, zawsze mam coś, o czym muszę myśleć i zawsze jest jakaś dodatkowa praca. Dla mnie są to bardzo magiczne chwile, kiedy siadam na fotelu i zaczynam pisać, bo mam wrażenie, że odrywam się od tego burego świata i zamieniam się w czarodziejkę, która mimo tych wszystkich przeszkód ustawianych przed bohaterami zawsze chce dać im szczęście. Kiedy sięgam pamięcią wstecz, do moich poprzednich opowiadań, pojawiają się też wspomnienia z życia codziennego – przyjaciele, jakieś zabawne sytuacje, czy nawet zachody słońca, które podziwiałam zawsze z okna dawnego mieszkania, w którym powstawały pierwsze historie.
Myślę też, tak teraz, że dzięki pisaniu całkiem nieźle radzę sobie w szkole – ludzie z mojej klasy, którzy nie piszą tak dużo jak ja, nie mają tak wyrobionego języka czy zasobu słów, bo, jak wiadomo, im więcej piszesz, tym lepszy jest Twój styl. Nie mam żadnych problemów z wszelkimi pracami pisemnymi, robię niewiele błędów i zawsze gdzieś tam się odnajdę, jeśli chodzi o napisanie czegoś. Nie martwię się o formę pisemną matury, bo jestem praktycznie pewna, że pójdzie dobrze.

U.: Planujesz spróbować wydać jako książkę, którąś ze swoich opowieści FFTH? Czy może raczej chcesz jeszcze poczekać ?

Kate: Nie, chyba nie. Poza tym, wydaje mi się, że musiałabym zmienić imiona i to wszystko? Myślę, ze jeśli kiedykolwiek wydam książkę, to będzie ona zupełnie odrębną historią, nie związaną w żaden sposób z Tokio Hotel, albo bardzo luźno, w taki sposób, jak np. ulubiony zespół głównej bohaterki. Chociaż z drugiej strony gdyby ktoś dotarł do tych opowiadań i zaproponował mi ich wydanie, pewnie bym się zgodziła – dlaczego nie?

U.: Okej, więc może na koniec jakaś rada dla osób które dopiero chciałyby zacząć pisać ale jeszcze się tego obawiają?

Kate: Jestem pewna, że znajdą się ludzie, którzy z chęcią nie tyle wytkną wam błędy, ale wskażą drogę, tak jak to było i w moim przypadku. Wiem, że początki są najtrudniejsze, ale nigdy nie wiadomo, jak potoczy się życie – może w krótkim czasie zyskacie sobie tłumy zachwyconych waszą historią czytelników, którzy z zapartym tchem będą czekać na kolejny odcinek? Uwierz w siebie, a wszystko może się okazać dużo prostsze, niż Ci się wydawało.

A do lektury zapraszamy: tutaj.