A ja myślę, że jesteście trochę niesprawiedliwe… Nie bronię go, wiele rzeczy mi się nie podoba w jego zachowaniu i ogólnym wizerunku scenicznym, natomiast nie znacie go osobiście. Widzicie maskę jedną z wielu. Ludzie są inni gdy są przed kamerą, ludzie są inni, gdy są wśród osób, których nie znają. Ludzie są inni przy ukochanej osobie oraz inni przy ukochanej osobie i przyjaciołach, inni przy rodzicach, inni gdy są sami ze sobą… Mam wrażenie, że większości fanów się wydaje, że koncertowanie to takie high life, tu impreza, tam alkohol, pośpi sobie do 12, wyjdzie na scenę, zagra koncert i ma w dupie. Ale nikt nie widzi tego, że żeby zagrać jeden taki koncert to trzeba siedzieć na hali do 2 czy 3 w nocy przez kilka dni i pilnować produkcji, bo ludzie są tylko ludźmi i też mogą zawalić… co naturalnie potem trzeba sobie odespać do 13. Nikt nie bierze pod uwagę tego, że ten alkohol do śniadania to nie jest przyjemność i luzactwo, a jak na moje spory problem. I mało kto myśli o tym, że oni nie znają innego życia. Nie mają alternatywy, a właściwie jej po prostu nie poznali. Co do Simone to ja bym jej nie oskarżała. Prawdopodobnie wychowywała swoich synów najlepiej jak umiała. Każdy rodzić popełnia błędy, ale życzyłabym sobie, żeby mój syn za 25 lat był tak cholernie silnym i odważnym mężczyzną. Bo – mówcie sobie co chcecie – ale po tym wszystkim co oni w związku ze swoją sławą przeżyli (mam na myśli zarówno to o czym rozpisywały się gazety, jak i to co było przez nich bardzo skrzętnie przemilczane, czego większość zapewne nawet się nie domyśla) jestem w szoku, że DOPIERO teraz trochę zaczyna im odbijać. A jednocześnie jestem po prostu dumna, że mają siłę codziennie od nowa stawać przed nami, codziennie od nowa grać i tworzyć. Bo nikt im noża na gardle nie trzyma i po tylu latach przerwy wcale nie musieli wracać. Każdy z nich ma łeb na karku, w związku z czym mogli tak sobie zagospodarować finanse i czasoprzestrzeń, żeby nie utonąć i żyć na niezłym poziomie bez comebacku. A jednak wrócili… Wrócili i od zeszłego roku non stop czytam tylko komentarze, gdzie wylewa się na nich wiadra pomyj, bo muzyka nie taka, bo Bill po angielsku śpiewa, bo co oni z siebie zrobili, obetnijcie Tomowi brodę, bo tu się divuni w dupie poprzewracało… No ludzie. A fanom, którzy zdają pytania w stylu ”Bill oddasz mi swój pierścionek?” albo ”Kiedy ostatni raz się masturbowaliście?” to trochę się w głowach nie poprzewracało? Czasami mi żal, bo patrząc na fanów widzę, że oni widzą tylko wierzchołek góry lodowej… A pod tymi wszystkimi strojami, za obiektywem kamery, za ścianą hotelowego pokoju są ludzie. Zwyczajni, normalni ludzie. I prawda jest taka, że pieniądze poza stanem konta bankowego niczego nie zmieniają. Jeśli jesteś wredną zołzą i nagle wygrasz dziesięć milionów dolarów, to nie staniesz się od tego matką Teresą z Kalkuty, tylko nadal będziesz wredną zołzą z dziesięcioma milionami dolarów. Jeśli Bill był zagubionym nastolatkiem, w momencie kiedy ich kariera wystrzeliła, to dziś nadal jest zagubionym nastolatkiem – według tego modelu funkcjonuje. Bardzo wiele osób funkcjonuje według schematów myślowych z dzieciństwa… Mają 50 lat, a nadal czują się jak sześcioletnie dzieci, którym zdarzyło się coś przykrego. I chłopaki z TH nie są tu żadnym wyjątkiem. Tysiące ludzi na świecie ma talent i mówi, że coś zrobi… I tego nie robi. A nie ma gorszej historii, niż człowiek z talentem bez dorobku. Oni mają ten dorobek i jako osoba, która obserwuje ich od dziesięciu lat… jako fanka i kobieta, która osobiście również wiele im zawdzięcza – jestem dumna. Po prostu. I na pewno Wy również wiele im zawdzięczacie, więc pochowajcie w kieszenie swoje zawiedzione oczekiwania i oprócz tej oczywistej, może czasem niezbyt kolorowej strony, spójrzcie na tę której nie widać. Wyławiajcie z tej medialnej rzeki jakieś wartości, a nie same śmieci. Naprawdę nikt z Was nigdy nie powiedział publicznie niczego głupiego? Nikt nie przeklął? Nie wyzwał w emocjach kogoś obcego albo co gorsza bliskiego? Nie wypił za dużo i nie zwymiotował na imprezie kumplowi na dywan albo do kubła na śmieci? Nie wrzucał bzdur na naszą klasę albo photobloga? To nie jest dobre, ani nawet ok. Ale prawda jest taka, że jedyna różnica między nimi a nami jest taka, że my do naszych idiotyzmów przyznajemy się przed gronem kilku osób, na facebookowym czacie… a oni przed tysiącami i obiektywem kamery. Dlatego cieszcie się nimi, dopóki starcza im sił i chęci. Cieszcie się, bo są tylko ludźmi i nie są wieczni; życie się zmienia i tak jak jest dzisiaj, już nigdy nie będzie ;))

Okay, dziewczyny, oczywiście macie dużo racji. Jak napisałam, nie zamierzam ich usprawiedliwiać. Ani całego zespołu, ani żadnego z osobna. Ale zgadzam się z xcoveredinblood, że dostajemy od nich tylko to, na co sobie sami jako fani pozwalamy. I ja nie mówię, że wrócili tylko dla nas, dla Aliens… Ale tu znowu zaczyna się jakaś – moim zdaniem – śmieszna dyskusja o intencjach… Co autor miał na myśli, jak to mówi mój szef. Bo nie ma znaczenia dlaczego wrócili. Czy wrócili z tęsknoty za muzyką, czy z braku kasy… To jest egal. Wrócili – to jest ważne. Wrócili pomimo wielu rzeczy – to również jest ważne. Co daje siedzenie przed kompem i personalne odczuwanie filmiku, na którym Bill krzyczy ”goodbye motherfuckers” skoro ani Was tam nie było, ani Was to nie uszczęśliwia? I dla ścisłości – nie uważam, że to było w porządku. Ale nie rozumiem dlaczego robi się u nas takie afery, bo chłopcy coś zrobili lub powiedzieli, lub nie zrobili, lub nie powiedzieli. I tu znowu wracamy do tego, że nikt nie jest święty. I jeśli macie chęć czuć się obrażone i urażone ich zachowaniem, to proszę bardzo. Pytanie tylko, co Wam to daje? Skoro wszyscy nagle czują się tacy urażeni, bo Bill wrzasnął goodbye motherfuckers, to dlaczego ten tłum na tym koncercie się w tamtym momencie nie odwrócił i nie wyszedł? Dlaczego ludzie dzisiaj są tacy ”odważni”, że swoje zdanie potrafią wyrazić tylko w Internecie? Dlaczego – skoro tyle rzeczy Wam się nie podoba – nikt na M&G nie powiedział im tego prosto w twarz, tylko ileś tam tyś. osób buczało w komentarzach, że jak Bill mógł powiedzieć fance ”stupid bitch” ale na spotkaniu w Kijowie fani włazili mu do tyłka i go przepraszali? Chociaż akurat to było okay, bo ten incydent wymagał wyjaśnienia. Natomiast w Moskwie na afterparty nikt nie wyszedł, gdy Tom zaczął rzucać w ludzi z balkonu orzeszkami czy czym on tam rzucał… Ci fani tam stali, gapili się na nich jak ciele na malowane wrota i jeszcze mieli frajdę bo afterparty z chłopakami. Tego nie rozumiem; co daje siedzenie na tyłku i narzekanie? Wiele razy słyszałam teksty w stylu ”ja bym to, ja bym tamto”, ale jakoś jak przychodzi co do czego, to większość ludzi włazi do dupy im i ich znajomym, mimo że na facebooku wylewa np. na taką Rię wiadra pomyj. Tylko o to mi chodzi. I tak nic z tym nie zrobicie. Macie prawo się od nich odwrócić, skoro ich zachowanie Wam nie odpowiada. Ale nie ma sensu tkwić przy nich i czuć się wiecznie niezadowolonymi, dlatego jeśli już ktoś podejmuje decyzję, że jest ich fanem, to niech będzie fanem i skupia się na dobrych rzeczach. Oczywiście nie mam na myśli ignorowania jakichś ich zachowań, natomiast w większości przypadków nie są one skierowane w Was personalnie. A jeśli nie są to po co psuć sobie nimi krew? ;))

Ale ja się nie zwracam personalnie do Ciebie, Oliwio, i wcale nie mówię, że Cię znam. Chodziło mi o poruszenie pewnych kwestii, które generalnie dotyczą fandomu, a nie tylko Ciebie jednej. Moje wypowiedzi odnoszą się do ogółu tej dyskusji i nie zarzucam też broń Boże nikomu wszczynanie afery czy kłótni. Ja też tylko wyraziłam swoje zdanie :))

Masz dużo racji w tym co napisałaś. Nigdy nie dowiemy jacy oni są na prawdę. Ale po prostu czsem te ich zachowania wkurzają.
Odniosłam wrażenie jakby wg Ciebie oni wrócili tylko ze względu na fanów i z żadnego innego powodu. Jakby walczyli tylko dla nas, Aliens. Co jest wg mnie totalną pomyłką. Myślę też , że pieniądze które mają teraz nie starcza im żeby żyć na poziomie na którym oni chcą żyć.
Tak na prawdę to mi ich jest strasznie szkoda bo ja widzę, przynajmniej jeśli chodzi o Billa, ogromna samotność i zwyczajny alkoholizm, który ukrywa pod płaszczykiem luzu i dobrej zabawy. To go może kiedyś zniszczyć. Zwłaszcza, że odnoszę wrażenie, ze on wcale nie zdaje sobie z tego sprawy. :/ Chociaż tu mogę się mylić.

Może być w tym trochę racji.. Różne tego typu podteksty były od zawsze, rzadko, bo rzadko, ale jednak, np. słynne już żarciki Toma (generalnie przewidywalne i budzące bardziej politowanie), ale mam wrażenie, że to wszystko eskaluje od początku trasy, a w Rosji osiągnęło swoje apogeum. I tak, prawda, niektóre pytania były ponizej jakiejkolwiek krytyki…

Ale patrzcie też z drugiej strony – zaczęli z KOSem po takiej wielkiej przerwie – GGAG, a potem LWLYB… Chyba to wszystko dziala po prostu, jak błędne koło.

Popieram ten komentarz.

Ja nic o jego byłym związku nie wspominałam. Mówiłam jaki jest w stosunku do nas, fanów, a nie w życiu prywatnym, bo przecież go nie znam i bez sensu się wypowiadać nie będę.

Nie Ty, ale w poprzednim komentarzu było o tym, teraz się zorientowałam. Czytałam wszystko za jednym razem, wybacz :) W każdym razie, i tak mówiłam bardziej ogólnie, bo nie tylko tu widzę takie opinie :)