Wykonawca: Tokio Hotel
Tytuł: Schrei
Rok wydania: 2005
Ilość piosenek: 12
Single z płyty: Durch den Monsun, Schrei, Rette mich, Der letzte Tag

Młodzi, utalentowani. Kto? Chłopaki z Tokio Hotel. „Schrei” otworzył im drogę do kariery. Ja bardzo długo się do nich przekonywałam. Jak już to na dobre i złe. Teraz nawet jakby nie wiem jaki szajs grali to i tak będą oni moim ulubionym zespołem. Do końca życia. Ich muzyka towarzyszy mi wszędzie. Poprawiają mi humor lub dołuje (rzadko ale szczególnie te smutne).


Kocham tą płytę z kilkudziesięciu powodu. Jeden- mogę posłuchać w całej okazałości głosu Billa przed mutacją. Dwa- muzyka bez zastrzeżeń. Album otwiera tytułowe „Schrei”, które na początku jest bardzo ostre jednak po chwili się uspokaja. Jednak refren należy do tych bardzo rockowych. Uwielbiam jak Bill śpiewa „Nein, Nein, Nein”. Kiedyś nie lubiłam tej piosenki. Nie mogłam się przekonać. Drażniło mnie to, że momentami Kaulitz krzyczy. Teraz mi to ani trochę nie przeszkadza. To jest teraz mój ulubiony element z tego utworu.

Jak się moja historia zaczęła z Tokio Hotel? Przez piosenkę „Der letzte Tag”, którą pokochałam od pierwszego dźwięku. Momentami jest taka leniwa a zarazem bardzo przyjemna. Bardzo podoba mi się fragment „Ist das der letzte regen bei dir oben auf’ mdach? Ist das der letzte segen?” (PL: „Jest to ostatni deszcz na tym dachu? Jest to ostatnie błogosławieństwo?”), ponieważ mam przed oczami scenę z teledysku jak chłopaki skaczą pod rytm piosenki. „Rette mich” zaliczyłabym do spokojnych piosenek, ale nie całkiem. W połowie dostaje mocniejszych brzmień. Podobają mi się uderzenia na perkusji przez Gustava. Są takie umiarkowane ale żywe.

„Durch den Monsun” ma rewelacyjny refren. Zwrotki utrzymane w jednolitym tonie, a refren mocniejszy. Jednak ‚moc’ możemy usłyszeć pod koniec. Momentami ta piosenka jest taka nieobliczalna. Słuchacz nie wie co może się spodziewać. Tu delikatnie, a tam zaraz ostre szarpanie z gitary.

Moim numerem jeden z płyty jest „Ich bin nicht ich”. Od pięciu lat mam na nią ogromną fazę i jakoś minąć nie może. Zwrotki określiłabym, że nawet spokojne z dobrą grą na perkusji, a refren mocny dzięki gitarom. Szczególnie interesującym fragmentem jest „Ich krieg dich einfach nich’ mehr aus mir raus egal wo du bist – komm und rette mich Ich bin nich’ ich wenndu nicht bei mir bist” (PL: „Po prostu nie mogę Ciebie z siebie wyrzucić Obojętnie gdzie jesteś – chodź i mnie uratuj Nie jestem sobą kiedy Ciebie nie ma przy mnie”). Czemu? Bo Bill dopasował się do rytmu gitary i śpiewa tak jak mu chłopaki przygrywają. Plus podoba mi się muzyka, którą możemy usłyszeć na początku.

„Wenn nichts mehr geht” ma bardzo spokojne a zarazem monotonne zwrotki. Refren za to jest genialny. Szybszy. Strasznie podoba mi się wtedy głos Billa. Lekko zachrypnięty. Praktycznie to jest cecha charakterystyczna dla tego utworu. Od kiedy znam „Jung und nicht mehr jugendfrei” mam cały czas ten sam problem. Nie mogę zapamiętać tytułu, bo jest za długi. Jednak, gdy słyszę tą piosenkę od razu mi się przypomina. Na dzień dobry otrzymujemy solówkę na gitarze. Bardzo lubię tą piosenkę. Tak samo jak „Freunde bleiben”. Piosenka w sam raz do poskakania sobie. Na końcu możemy wyłapać niby chórek. Jednak lekko zagłusza go Bill. Nie wiem czemu ale zawsze jak słucham „Leb`die sekunde” to uważam, że bije od niej takie pozytywne ‚coś’. Szczególnie moją uwagę przykuł początek. Możemy usłyszeć tylko grę na perkusji przez Gustava, a potem włączają się Tom i Georg z gitarami.

Tokio Hotel udowodnili, że da się zrobić karierę na ojczysty język, a w tym przypadku jest to niemiecki. Cholernie mi się podoba akcent Billa. Żałuję, że nie umiem tego języka. Nigdy nie chciało mi się go uczyć, ale podoba mi się strasznie. „Schrei” jest dla mnie najlepszym debiutem od zespołów, które do tej pory poznałam. Przy ich muzyce nie dam rady o niczym innym myśleć tylko o nich. Dla mnie album jest genialny. Chłopaki dobrze się czują w pop rockowym gatunku. Plus nie próżnowali tylko pisali teksty piosenek wraz z producentami. Bill momentami śpiewa z takimi emocjami.

Piosenki, które serwuje Tokio Hotel są jedynymi, które pamiętam wszystkie od A do Z i mogę zaśpiewać bez zmrużenia oka. Gdybym mogła to pochwaliłabym każdego członka z osobna. Toma i Georga za świetną grę na gitarach. Gustava za rewelacyjne ‚walenie’ na perkusji. A Billa za całokształt. Może i głos jeszcze przed mutacją nie należał do wybitniejszych, ale z porównaniu z Justin’em Bieber’em to jednak jest coś. I jednak chłopak dawał rady. Bardzo dobrze mu szło. Ja mam osobiście ogromny dylemat. Bo nie potrafię wytypować najgorszej kompozycji. Dla mnie jest wszystko świetne i bez zarzutu. Do tej płyty wracam bardzo często. Nawet powiedziałabym, że aż za często. Jestem chyba za bardzo sentymentalna, a szczególnie jeśli chodzi o nich.

Najlepszy utwór: Ich bin nicht ich, Schrei, Der letzte Tag, Durch den Monsun, Leb`die sekunde, Jung und nicht mehr jugendfrei, Rette mich, Freunde bleiben
Najgorszy utwór:

źródło