Georg: Jestem Georg.
Gustav: Ja Gustav.
Tom: A ja Tom, a wy oglądacie Toazted!

Dziennikarz: Tokio Hotel, witajcie w Amsterdamie! Jezu… Ciężko było wejść do środka.
Tom: Nie było tak ciężko, bo nasz bus zajechał pod samo wejście, więc było ok.
Dziennikarz: To świetne miejsce na koncert. To Paradiso, ten klub jest znany.
Gustav: Graliśmy tu już w 2006, tak mi się zdaje. Myślę, że w 2006.
Dziennikarz: To legendarne miejsce. Mieści maksymalnie 1500 osób. Grali tu U2, The Rolling Stones. Dla was jest to o wiele za mały klub!
Georg: Także Tokio Hotel grali tu w 2006!
Dziennikarz: Nawet w 2006 byli o wiele za wielkim zespołem na tak mały klub. Dlaczego tu gracie?
Georg: Bo bardzo podoba nam się ten klub. Jest świetny.
Tom: Tak, jest świetne. I nasza produkcja dobrze do niego pasuje. Gramy w specjalnych klubach w każdym mieście, a tu wyjątkowe jest Paradiso. Z tym albumem wolimy grać dla 1500 osób i dać świetny koncert zamiast grać na wielkiej, brzydkiej hali.
Dziennikarz: Totalnie się zgadzam. Nowy album, nowy początek – to nowy etap w zespole, prawda? To ważny moment w waszej karierze.
Tom: Tak, jest. Dopiero co wydaliśmy nowy album, napisaliśmy, wyprodukowaliśmy i zmiksowaliśmy go całkiem sami. Dla nas to bardzo ważne i wiele dla nas znaczy. Pracowaliśmy nad nim przez rok, czyli jak na nas względnie krótko, zwłaszcza kiedy wszystko robisz samodzielnie, więc jest to ważny czas. Teraz jesteśmy w trasie, myślę, że po trasie w Europie pojawią się nowe daty. Zamierzamy pojechać do Ameryki Łacińskiej, może do USA, Azja… Więc w tym roku będzie dużo do zrobienia.
Dziennikarz: wszyscy są zszokowani, że przed klubem stoi tylu fanów. Czekają tam od 8 rano, kiedy wy zapewne jeszcze byliście gdzieś w Nijmegen, gdzie graliście zeszłej nocy.
Tom: Nijmegen… Nie, było fajnie, daliśmy zeszłej nocy świetne show w Nijmegen. To też był świetny klub i fajnie spędziliśmy tam czas. Wiesz, zawsze są ludzie, którzy chcą stać na początku kolejki i którzy czekają całą wieczność. To szalone. Zwłaszcza z powodu pogody.
Dziennikarz: Na dworze jest mroźnie. Nie byłem tam, ale widać, że jest zimno. Jeśli chodzi o album i teksty – wiele tekstów jest o wolności, uwalnianiu się. Wasz kontrakt z Universalem niedawno się zakończył. Czy te teksty o wolności są także o tym, że jesteście wolni od wytwórni muzycznej?
Tom: Zdecydowanie. Wolność jest dużą częścią nowego albumu. To uczucie, które teraz nam towarzyszy. Teraz jesteśmy kompletnie wolni, nie musimy zawierać kompromisów. Mamy teraz nową wytwórnię, która pokłada wiele zaufania w naszą pracę jako artyści, muzycy, pisarze. I to nam się podoba. Znaleźliśmy się we wspaniałym momencie naszej kariery. Dopiero co odnaleźliśmy brzmienie, jakie chcemy tworzyć. Zaczęliśmy coś takiego tworzyć przy poprzednim albumie, ale nadal musieliśmy zawierać kompromisy w pewnych kwestiach. A teraz czujemy się kompletnie wolni, co jest dużą częścią całego procesu pisania piosenek.
Dziennikarz: Mam pytanie, które na pewno zadaje wam wiele osób. Jakim cudem tak wielu fanów nadal z wami jest, skoro całkowicie zmieniliście styl muzyki? Na zewnątrz czekają krzyczący fani, więc wydaje mi się, że nie przeszkadza im ta zmiana, prawda?
Georg: Są nowi fani, są starzy…
Tom: To zależy. Mamy sporą rzeszę fanów, którzy są z nami od samego początku i naprawdę jesteśmy za to wdzięczni. Jeździmy po całym świecie i w każdym kraju są fani, którzy słuchają nas od początku. Mam wrażenie, że obecnie scena muzyczna bardzo się zmieniła. Jest wiele zespołów, wielu artystów, którzy odnieśli sukces, a nie mają fanów – po prostu odnieśli sukces ze swoim albumem, bo był grany w radiu, stąd ten komercyjny sukces, ale nie mają prawdziwych, hardcorowych fanów. A my jesteśmy bardzo wdzięczni, że ich mamy. Ale z nową muzyką zdobywamy zupełnie innych ludzi, inną publikę.
Dziennikarz: Jedno mnie zastanawia, bo wiele razem przeszliście. Sukces był powalający, a przy tym wielki stres, a mimo to zespół się nie rozpadł, nawet jeśli zrobiliście sobie krótką przerwę. Jak nadal udaje wam się być zespołem? Bo presja była niesamowicie silna.
Gustav: Zrobiliśmy sobie przerwę, ale mogliśmy rozmawiać na Skype i latać do siebie z Niemiec do USA.
Tom: Mieliśmy przerwę, ale jako zespół nadal byliśmy przez cały czas razem. Pracowaliśmy nad muzyką, widywaliśmy się. Ta przerwa była dla nas ważna, ale nigdy zadaliśmy sobie pytania o rozpad zespołu albo zmianę nazwy.
Dziennikarz: Przepraszam, że przerwę, ale wiele zespołów rozpada się z powodu presji.
Tom: Racja. U nas było dużo presji, ale raczej potrzebowaliśmy czasu dla siebie samych, by móc znów cieszyć się tym, co robimy. Myślę, że dla wszystkich nas było to ważne, abyśmy mogli zająć się życiem prywatnym. Gustav jest po ślubie, ma dziecko, Georg ma dziewczynę. Musieliśmy odnaleźć swoje prywatne życie już jako dorośli ludzie, bo dorastaliśmy w świetle reflektorów i przez cały czas byliśmy w trasie. Ważne było dla nas, by trochę odetchnąć i dzięki temu czujemy się dobrze. Odnaleźliśmy równowagę między życiem prywatnym a karierą. Poza tym dorastaliśmy razem, więc nigdy nie przeszło nam przez myśl, że zespół mógłby się rozpaść. Nic innego nie możemy robić, jesteśmy muzykami i nic innego nie potrafimy! Więc dalej trzymamy się razem i robimy muzykę.
Dziennikarz: Inna sprawa – widziałem, że wrzuciliście na YouTube cały swój album. Ja jestem wielkim muzycznym fanem, kocham ją i muzyka zawsze będzie „wyciekała”, ale niektórzy ludzie pytają: „Jak mogliście to zrobić?! Nikt już nie kupi waszej płyty!”
Tom: W tym rzecz, ale prawdopodobnie nikt nie kupuje już płyt. Chcemy za pośrednictwem muzyki komunikować się z fanami, bo wyprodukowałem ten album, aby ludzie go słuchali i miałem nadzieję, że dużo osób go będzie słuchało, a wiem, że jeśli ludzie mają za to płacić, to wolą nie słuchać muzyki. A muzyka i tak będzie wyciekała. Sekundę po tym, jak wypuszczasz album, milion ludzi od razu go udostępnia, więc czemu nie zrobić tego samodzielnie?
Dziennikarz: Wracając do muzyki – kilka utworów mnie uderzyło. Jednym z nich jest „Boy Don’t Cry”. Jestem fanem zespołu The Cure i oni mają utwór pt. „Boys Don’t Cry”, ale to zupełnie inna piosenka.
Tom: Tak, to zupełnie inna piosenka i obie nie mają ze sobą nic wspólnego. To piosenka o miłości. Była jedną z pierwszych piosenek na tym albumie. Zaczęliśmy ją tworzyć w zeszłym roku w Berlinie, stąd niemieckie słowo w utworze, a także sam Berlin, też go tam umieściliśmy. Berlin i ogólnie cały czas, jaki spędziliśmy w Niemczech, był dużą inspiracją do tej piosenki.
Dziennikarz: Pozostając przy temacie, kręciliście teledysk na Teufelsberg, prawda? Byłem tam i Jezu! To jakieś kosmiczne miejsce!
Tom: To kosmiczne miejsce i było idealne dla całego tematu przewodniego albumu „Dream Machine”. Mieliśmy tam sesję zdjęciową na okładkę płyty. Ogólnie spędziliśmy w Berlinie dużo czasu, pracując nad tym albumem. Spędzaliśmy czas na mieście, imprezowaliśmy tygodniami, miesiącami w Berghain, Kater Blau. Kochamy Berlin. Jesteśmy nocnymi markami i jesteśmy na nogach do 7 rano, a potem długo śpimy, więc Berlin jest dla nas idealnym miastem.
Dziennikarz: Możecie sobie pozwolić, żeby spać do późna, to świetne. Uważam, że na tym albumie są też rytmy dance, wyczuwam tam Robbiego Williamsa, Daft Punk. Czy ktoś miał jakiś wpływ na tę twórczość?
Georg: Tak, są świetnymi artystami i to komplement.
Tom: Tak, zdecydowanie. Daft Punk miał zawsze duży wpływ, są świetni. Ale inspirowało nas także wielu innych artystów. Dla nas, zwłaszcza, że produkowaliśmy całkowicie samodzielnie… Lubię słuchać… Czasem ciężko mi się słucha całego albumu artysty. Po prostu kocham dobrą muzykę, dobrą produkcję i nieważne, jaki to gatunek, czy to pop, hip-hop, electro czy house. To nie ma znaczenia, jeśli jest to dobrze zrobione. Nasze osobiste playlisty są kompletnie zróżnicowane, mamy tam bardzo dużo różnych rzeczy i w jakiś sposób oddziałało to na naszą twórczość.
Dziennikarz: Jak wspomniałeś, to wasza samodzielna produkcja. Hoffmann nie jest już częścią ekipy. Czy był kimś, kogo nie chcieliście, a z kim musieliście pracować?
Tom: Hoffmann nie jest już częścią ekipy, tak samo jak pozostała trójka z wytwórni, ponieważ w zespole nie ma już tej złej krwi. Zmieniliśmy się i poszliśmy do przodu. Robimy inną muzykę. Kiedyś było świetnie, to był wspaniały czas, wydaliśmy dobre albumy, a teraz robimy wszystko po swojemu.
Dziennikarz: I robicie to bardzo dobrze. Brzmienie jest po prostu wielkie… Zaraz, ile mamy minut? Dwie! Jezu, chłopaki, musimy się streszczać. Uważam, że brzmienie jest naprawdę dobrze zrobione.
Tom: Dzięki. Tworzenie muzyki to cały proces, którego uczysz się każdego dnia i stajesz się coraz lepszy. Angażujesz się, próbujesz innych rzeczy, patrzysz na swoje dzieło pod różnymi kątami i po prostu daje ci to przyjemność. Kocham być w studiu, produkować, tworzyć muzykę tak samo, jak kocham grać na koncertach. To coś innego, ale kocham obie te płaszczyzny.
Dziennikarz: Dwie sprawy do końca. Ty (Gustav) masz dziewczynę i dziecko.
Gustav: Żonę.
Dziennikarz: Żonę?! Rozumiem. Ty (Georg) też masz dziewczynę, a co do ciebie (Tom) nie jestem pewien.
Tom: Ja nie mam dziewczyny.
Dziennikarz: Wiele osób podczas wywiadów mówi, że świetnie jest być sławnym, ale trudno jest znaleźć sobie dobrego partnera, bo wszyscy twoi fani chcą być z tobą tylko dlatego, że jesteś sławny i trudno trafić na odpowiednią osobę.
Tom: Tak, to prawda, ale ogólnie trudno jest znaleźć sobie dobrych ludzi w swoim otoczeniu, czy to dziewczynę, czy przyjaciół, kumpli, ludzi, z którymi chcesz spędzać czas. Zawsze jest dość trudno, jeśli jesteś osobą publiczną i ludzie cię znają. Trudno jest odróżnić tych ludzi, którzy naprawdę cię lubią od tych, którzy spędzają z tobą czas tylko dlatego, że jesteś sławny.
Georg: Dlatego ja mówię, że należy sprawdzać jak najwięcej dziewczyn jak się da!
Tom: Dokładnie, testuj je! My musimy je testować i potem zdecydować.
Dziennikarz: Bardzo mądre słowa. Chłopaki, teraz jesteście w trasie po Europie i to potężna trasa. Są plany, by ruszyć w trasę po Ameryce Południowej, a czy USA także was słucha?
Tom: Próbujemy podbić Amerykę Północną, zdecydowanie.
Dziennikarz: Ostatnia rzecz. Jesteście znani jako zespół, który walczy w słusznych sprawach. Teraz panuje polityczny chaos tu w Europie, jak i w Stanach po wyborze Trumpa na prezydenta. Co myślicie o tej całej sytuacji politycznej?
Tom: Jest straszna. Straszne jest to, co dzieje się na całym świecie, nie tylko w Stanach, ale wszędzie. W Europie to także wielki temat, również w zespole, zwłaszcza dla Billa. Wszyscy jesteśmy przeciwni Trumpowi, byliśmy w wielkim szoku, jak to się stało. Byliśmy razem z przyjaciółmi i chcieliśmy świętować wygraną Hilary i stało się to… Byliśmy w szoku, to był bardzo zły dzień. A Bill i ja będziemy musieli wrócić do Stanów, więc mamy nadzieję, że w ogóle będziemy mogli. Nikt nie wie, co się stanie.
Dziennikarz: Tu w Holandii również mieliśmy wybory i większość ludzi głosowała przeciwko niemu.
Tom: Słyszeliśmy o tym, to świetne.
Georg: Tak, to świetne.
Dziennikarz: Dziękuję wam za rozmowę.