Wykonawca: Tokio Hotel
Tytuł: Zimmer 483
Rok wydania: 2007
Ilość piosenek: 12
Single z płyty: Spring nicht, Übers Ende der Welt, An deiner Seite (Ich bin da), Heilig
Rok od wydania debiutu „Schrei” chłopaki z Tokio Hotel nie próżnowali, bo okazało się, że jednak jest ich czas, więc zabrali się do pracy i powstał drugi album po niemiecku „Zimmer 483” („Pokój 483”).
Zmiany nastały pod względem image wokalisty, Billa i jego głosu. Już można określić, że śpiewa jak mężczyzna. Muzyka została dalej pop rockowa, bardziej z nastawieniem na to drugie, bo tylko można usłyszeć grę na gitarze i perkusji. Innych instrumentów nie dokładali i szczerze powiem, że dobrze, bo ich lubię takich jak prezentowali się wcześniej niż na „Humanoid”. Tam pojechali po bandzie.
Ja chłopaków osobiście pokochałam tak już na dobre dzięki balladzie „Spring nicht”. Oprócz tego, że jest to moja ulubiona piosenka ze wszystkich płyt jakie do tej pory wydali, to naprawdę świetnie zaśpiewana jest przez Billa z takim ogromnymi emocjami, a tekst należy do moich ulubionych. Zawsze jak słucham tego utworu to przed oczami mam teledysk. Rewelacyjna piosenka.
Porządne zapieprzanie (sorry za słowo, ale innego tu się nie dało wstawić!) na gitarze jest w „Übers Ende der Welt”. Zwrotki powiedzmy są tajemnicze, za to refren wybuchowy. Kolejna dobra piosenka. Uwielbiam w jednym momencie wokal Billa. Jeśli ktoś się dobrze wsłucha to wyłapie, że jest lekko zachrypnięty. „Reden” czasami jak mam zły humor drażni, ale to rzadko to się zdarza. Szczególnie początek. Zwrotki są średnie, za to refren nadrabia już wszystko. Bardzo rockowy początek zaczyna „Ich brech aus”, który przewija się na szczęście do końca piosenki. W tym utworze dzięki temu jest moc.
„An deiner Seite (Ich bin da)” rozpoczyna się grą na akustycznej gitarze, którą usłyszmy do końca kompozycji. Lubię jak Bill wyciąga „Ich bin da”. Bardzo mi się to podoba. Ogólnie piosenka jest spokojna. Pod koniec lekko się rozkręca, bo już nie słyszmy akustycznej gitary tylko tą normalną i jest mocniejsza gra na perkusji. Jeśli dobrze pamiętam to pierwszą piosenką, którą usłyszałam z tej płyty był „Totgeliebt”. Zaciekawiła mnie od pierwszego usłyszenia. Podczas zwrotek jest umiarkowane tempo, które nabiera barw podczas refrenu. Bez problemu zapamiętałam tą piosenkę od razu. Uwielbiam do niej powracać.
Na początku „Vergessene Kinder” usłyszmy dzieci (kojarzy mi się to ze szkołą). Ogólnie utwór przypomina kolejną balladę z mocniejszymi brzmieniami, którą znajdziemy na „Zimmer 483”. Moim ulubionym punktem tej kompozycji jest refren, a wszytko dzięki śpiewu Billa. Podoba mi się jak pod koniec wokalista śpiewa wraz z dziećmi, które można usłyszeć na początku. Tekst piosenki uważam, że jest skierowany do ojca bliźniaków Kaulitz. Tak wnioskuje po jej interpretacji. Ciekawą muzykę ma „Wir sterben niemals aus”. A tekst chyba jest lekkim atakiem na antyfanów, którzy ich nie lubią i nie wierzyli w ich sukces. A „Heilig” to kolejna spokojna piosenka z niesamowitym refrenem. Końcówka ma mocne przyspieszenie.
Dla mnie to jest kolejna świetna płyta od nich. Rzadko u mnie jest to spotykane, że każda płyta z dyskografii podoba mi się jeszcze bardziej. U Tokio Hotel tak jest. „Schrei” było świetnym debiutem i płytą numer jeden. Jednak to miejsce teraz zajmuje „Zimmer 483”. To nie moja wina, że jestem nimi zafascynowana. Każdy posiada jakaś gwiazdę, którą może słuchać godzinami. U mnie to miejsce należy się Tokio Hotel. Ogólnie to wokal Billa przeszedł ogromną przemianę. Jak przed mutacją głos płatał mu figle i wychodziły mu śmieszne dźwięki to teraz już takich nie ma. Dobra poprawa. Jednak momentami mi takich właśnie kaprysów głosu Billa brakuje i to jest pretekst, aby sięgnąć po debiut.
„Zimmer483” jest świetne. Według mnie chłopaki znów się postarali. I ponownie każda piosenka u mnie ma inną historię. Wszytko jest pozytywne. Świetna muzyka. Rewelacyjne teksty. Ja nie mam nic do zarzutu.
Najlepszy utwór: Übers Ende der Welt, Spring nicht, Totgeliebt, Heilig, Vergessene Kinder, An deiner Seite (Ich bin da)
Najgorszy utwór: –