Czy Wy także zauważyłyście, że nad Waszym projektem wisi jakieś dobre fatum? W końcu w 2008 roku udało się Wam spotkać tatę Gustava, rok później porozmawiałyście z pracownikiem knajpki niedaleko szkoły bliźniaków, a w tym roku producenta TH.
Rzeczywiście to prawda! Za każdym razem kiedy nasza projektowa grupa wyjeżdża w trasę, spotyka nas coś naprawdę dobrego. W 2008 roku przez zupełny przypadek, miałyśmy okazję porozmawiać z tatą Gustava, od którego uczestniczki dostały karty z autografami. Rok później natknęłyśmy się na właścicielkę knajpki obok gimnazjum bliźniaków, do której przychodzili, i dzięki uprzejmości tej przemiłej kobiety, miałyśmy okazję dowiedzieć się kilku rzeczy o chłopcach i o tym jak właściwie wyglądało ich ‚odejście’: „Kiedy to wszystko się zaczęło przyszli do mnie, podziękowali za wszystko, pożegnali się i więcej ich tutaj nie widziałam.” Tym razem natknęłyśmy się z kolei na Petera Hoffmann’a, producenta. Czy może być coś lepszego w chwili, kiedy nic konkretnie nie wiadomo o kolejnej płycie? Chyba nie! Dzięki niemu dowiedziałyśmy się, że płyta jest już nagrana i czeka na swoją premierę. Jedyne czego nie chciał zdradzić to jej daty. W każdym razie dobre fatum zdecydowanie nas nie opuszcza i mamy nadzieję, że jeśli w przyszłości powstaną kolejne wyjazdy, będzie tak samo. Poza tym to świetne spotykać tych wszystkich ludzi, którzy mieli lub nadal mają styczność z chłopakami. Dzięki temu Bill, Tom, Gustav i Georg stają się nam bliżsi nie tylko jako członkowie topowego niegdyś zespołu, ale również jako ludzie.
Jakie miejsca odwiedziłyście? Które z nich jest Waszym ulubionym i dlaczego?
Odwiedziłyśmy właściwie te miejsca co zazwyczaj i tak naprawdę zaczęłyśmy od końca, bo pierwszy dzień spędziłyśmy w Loitsche i kolejny raz nie mogłyśmy się nacieszyć tym, jak ładne w Niemczech są nawet takie małe wioski, ale emocje sięgnęły zenitu kiedy podeszłyśmy pod główny cel wyjazdu – dom i przystanek. Tradycyjnie odwiedziłyśmy także sztuczną plażę w Magdeburgu, na której chłopcy kiedyś spędzali ciepłe popołudnia i wieczory, a z której pochodzi jedno z niedawno wrzuconych przez Georga zdjęć na Instagrama – to był dla nas szok, bo przez cały wyjazd zastanawiałyśmy się, czy chłopcy nadal odwiedzają te miejsca, a chwilę po naszym powrocie do Polski dostajemy odpowiedź! Szkoda, że nie natknęłyśmy się na Georga podczas naszej wizyty tam. Kolejnego dnia pojechałyśmy zobaczyć gimnazjum w Wolmirstedt, ale z racji tego, że był weekend, było zamknięte na cztery spusty. Przy okazji pochodziłyśmy też trochę po Magdeburgu no i oczywiście widziałyśmy znanego wszystkim ze zdjęć z Bravo bodajże z 2005, czy 2006 roku, CineMAXXX’a. Trzeci dzień wyjazdu poświęciłyśmy w pełni na wyjazd pod studio, bo to miejsce jest niestety dość daleko od całej reszty, a ostatni dzień spędziłyśmy w Berlinie (w tym także pod kinem Kosmos!), którego przy okazji wizyty w Niemczech, chyba nie mogło zabraknąć. Jeśli chodzi o ulubione miejsce to naprawdę ciężko to określić. Chyba każde z tych miejsc jest tak samo ważne, choć chyba ciężko zaprzeczyć, że Loitsche od zawsze było takim głównym celem całego Projektu – z resztą, jak sama nazwa wskazuje! Wydaje nam się jednak, że dla nas, jako fanów, w każdym z tych miejsc drzemie wciąż i nieprzerwanie od prawie dziewięciu już lat, taka sama magia.
Jakie miejsca w Niemczech brałyście pod uwagę, organizując projekty, a których nie udało Wam się odwiedzić?
Podczas tych paru edycji Projektu Loitsche faktycznie pod uwagę branych było kilka miejsc, do których niestety do tej pory nie udało nam się dotrzeć. Do takich miejsc należy choćby jezioro, gdzie kręcony był klip do Durch den Monsun, czy szkoła muzyczna w której bliźniaki poznali się z Gustavem i Georgiem, która była w planie w tym roku. Niestety podczas naszych wycieczek plan jest zazwyczaj bardzo napięty i nie zawsze udaje się wszystko zrealizować zgodnie z tym, co byśmy chciały. Jesteśmy jednak pewne, że któregoś razu dotrzemy także tam.
Jakie wrażenie wywarło na Was dawne studio TH pod Hamburgiem? Nie co dzień ma się okazję znajdować w tych samych pomieszczeniach, w których chłopaki kilka lat wcześniej nagrywali płytę!
Ciężko tutaj mówić o wrażeniach całej grupy, bo do środka weszła niestety tylko jedna osoba, jednak tak naprawdę każda z nas miała okazję zobaczyć to wszystko na własne oczy. Dzięki uprzejmości Petera Hoffmanna i menadżerów nowego zespołu, który teraz nagrywa w tamtym studio, mogłyśmy być tak naprawdę bliżej legendy, bo jak pewnie wszyscy fani wiedzą, chłopcy nagrywali w tamtym studio od początku. To tam powstawały dźwięki i akordy Durch den Monsun, które później podbiły nasze serca. To tam nagrywane były urywki do DVD’s zespołu. I w końcu to właśnie tam, przez całe lata, dokonywało się to co my, fani, kochamy – Tokio Hotel. To niesamowite uczucie móc być na tyle blisko całej tej historii, żeby wręcz jej dotknąć. Zobaczyć wszystkie te statuetki, nagrody, które zespół wygrywał także dzięki nam, to naprawdę niezapomniane przeżycie. Wszystko to tym bardziej nabiera wagi kiedy zdajemy sobie sprawę, że naprawdę niewielu fanów z tak wielu tysięcy miało lub będzie miało kiedykolwiek okazję zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Jakim człowiekiem wydał Wam się być Peter Hoffmann?
Wypada chyba zacząć od tego, że z początku kompletnie nie zdawałyśmy sobie sprawy z kim mamy do czynienia. Pod studiem przechadzał się starszy pan, w podartych dżinsach i znoszonym t-shircie, zupełnie nie przyciągający uwagi, a już tym bardziej nie wydający się być nikim ‚ważnym’. Właściwie wszystko stało się przez przypadek, kiedy wpadłyśmy na pomysł, że skoro już tutaj jesteśmy, można by popytać o Tokio Hotel – w końcu nagrywali tam długie lata, ktoś musiał coś wiedzieć. Zdecydowałyśmy się podejść do owego niepozornego pana i kiedy w odpowiedzi na nasze pytanie czy znał/zna on Tokio Hotel odrzekł: „Tak, jestem ich producentem”, coś zaczęło świtać. Sama rozmowa z Peterem Hoffmannem nie była jakoś szczególnie długa, ale bardzo miła. Z początku wydał się on zdziwiony i wprawiony w totalną konsternację, że fani Tokio Hotel jeszcze tam przyjeżdżają, a już tym bardziej zdziwił go fakt, że z Polski. Odniosłyśmy jednak wrażenie, że trochę go to podbudowało. Peter Hoffmann opowiedział nam trochę o tym co się dzieje z płytą, że jest już nagrana i czeka na premierę, jednak nie zdradził kiedy możemy się jej spodziewać. Potem zasmucił nas faktem, że chłopcy póki co nie planują trasy koncertowej, ale nigdy nic nie wiadomo. Dodatkowo z chęcią zrobił sobie z nami grupowe zdjęcie, prosząc także o zrobienie zdjęcia jego prywatnym telefonem, co z kolei zdziwiło nas – do czego mu takie zdjęcie? Zastanawiamy się do dziś.
To był już Wasz trzeci taki wyjazd, macie może jakieś wskazówki albo rady dla osób, które chciałyby wybrać się w podobną podróż we własnym zakresie?
Cóż tutaj dużo mówić… Teraz, w momencie gdy Niemcy są tak łatwo dostępnym dla nas krajem, a Internet znanym wszystkim medium kipiącym informacjami, nie jest trudno wybrać się w taką podróż. Zdecydowanie inaczej było kiedy my zaczynałyśmy przygodę z Projektem Loitsche. W tamtym czasie większość fanów Tokio Hotel była niepełnoletnia, dlatego nie mogli oni sobie tak po prostu jechać do Niemiec – stąd też powstał pomysł na Projekt, który miał być wycieczką zorganizowaną, z wykwalifikowaną opieką i autokarem. Tegoroczny wyjazd choć założenie było takie jak zawsze – wesoły autobus – przerodził się właściwie w bardziej kameralną wycieczkę. To, co możemy podpowiedzieć wszystkim, którzy chcieliby wybrać się w taką podróż to po prostu wierzyć w to, że się uda, nie poddawać się, pamiętać o dobrej organizacji, ale przede wszystkim to, żeby pamiętali, że nie muszą sami organizować takiego wyjazdu. Dlaczego? W końcu jest Projekt Loitsche!
Czy zamierzacie w kolejnych latach kontynuować organizację Projektu Loitsche?
To pytanie pojawia się już od wyjazdu w 2009 roku, jak mantra. Nigdy nie wiadomo jak odpowiedzieć na to pytanie, bo tak naprawdę organizacja takiego wyjazdu nie zależy tylko od nas. My możemy wyrazić chęć, ale to tak naprawdę uczestnicy tworzą ten wyjazd, bo to oni są esencją każdej takiej wycieczki. Najsmutniejsze jest to, że często pojawiają się opinie: jak będzie kolejna edycja, to na pewno jadę. W rezultacie kończy się to niestety tym, że na listę wyjazdu wpisuje się pięćdziesiąt osób, z czego jedzie dziewięć i to z wielkim trudem. Szkoda, że tak aktywne kiedyś środowisko fanów Tokio Hotel w Polsce przestało wierzyć w takie inicjatywy, bo tak naprawdę taki wyjazd to nie tylko Tokio Hotel, Tokio Hotel, Tokio Hotel. To także zwiedzenie wielu ciekawych miejsc, styczność z innym narodem, ale przede wszystkim wspaniałe, wspaniałe znajomości, co z pewnością potwierdzą dziewczyny, które brały udział w którejkolwiek z edycji.
Czy myślałyście o tym, jak zachowałybyście się, gdybyście podczas pobytu w Magdeburgu spotkały Georga lub Gustava?
Pewnie, że myślałyśmy! Przez cały wyjazd, włócząc się uliczkami, co chwilę pojawiało się pytanie: „Ejj, co byśmy zrobiły gdybyśmy spotkały Georga albo Gustava?”. Tak naprawdę chyba gdzieś w głębi duszy wierzyłyśmy, że nam się to uda, bo skoro jesteśmy tak blisko, to dlaczego nie? Niestety nic takiego się nie wydarzyło, póki co. Bo kto wie (jeśli uda nam się zorganizować jeszcze taki wyjazd), co stanie się podczas kolejnych edycji?
Wywiad przeprowadziła xkaterine dla tokiohotel-news.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Wszystkich tych, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat samej idei projektu zapraszamy na bloga dziewczyn: projektloitsche.blogspot.com oraz na ich fanpage na Facebooku: facebook.com/ProjektLoitsche