Narrator: Wydaje się, jakby czteroletnia przerwa nigdy nie miała miejsca. No, poza brakiem piszących fanek. Prawdopodobnie one też dorosły. Ale kiedy drzwi się otwierają, zaczyna się ten sam dziki bieg o najlepsze miejsca, co kilka lat temu. Zespół pojechał w trasę promować swój najnowszy album zatytułowany „Kings Of Suburbia”, na którym znajdują się tylko utwory anglojęzyczne. Król Bill rozpoczyna show piosenką „We Found Us”. Tokio Hotel celowo wybrali mniejsze kluby na koncerty.
Bill: Takie koncerty są kompletnie inne niż te grane w wielkich arenach, ale to wciąż produkcja na wysokim poziomie, ponieważ chcieliśmy zamienić te miejsca w klub nocny.
Tom: Chcieliśmy to zrobić już wcześniej, pierwotnie podczas poprzedniego albumu. Ale tym razem stworzyliśmy konkretny plan, zanim wydaliśmy płytę.
Narrator: Klubowe gigi są swojego rodzaju przymiarką do trasy po arenach, którą zamierzają zrobić pod koniec tego roku. Efekty sceniczne nie są tanie, tak samo jak bilety, które kosztują prawie 90 euro.
Bill: Zawsze nas pytają, czy zarabiamy na trasie jakieś pieniądze, bo przecież sama produkcja jest droga. Cóż, osobiście sam oczekuję takiego show. Nigdy nie byliśmy typami ludzi siedzących i po prostu grających muzykę. Dla nas kwestia wizualna podczas show jest różnie ważna, co muzyczna.
Narrator: Zespół znalazł się pod ostrzałem niemieckich mediów za sprzedawanie pakietu meet&greet dla 2 osób za 1800 euro. Ale przez lata zespół przywykł do wszechobecnej krytyki.
Bill: Czasami się zastanawiam, dlaczego my właściwie jesteśmy tak popularni, że ludzie piszą o nas takie rzeczy. Czy nie mogą obrać sobie jako celu kogoś innego? Chociaż raz? Ale do tego da się przyzwyczaić.
Narrator: Francuskich fanów nie powstrzymały ceny biletów. Niektórzy czekali w kolejce już od 4 rano. Kilkugodzinne kolejkowanie jest częścią wydarzenia.
Fanka 1: Jesteśmy z nimi od 7 lat, jeździłyśmy dla nich wszędzie. A teraz jesteśmy dorosłe, dojrzałyśmy tak jak i chłopcy.
Fanka 2: Kocham nowe piosenki prawie tak mocno jak te starsze.
Fan 1: Uczę się niemieckiego dzięki Tokio Hotel.
Fanka 3: Kocham Toma!
Narrator: W erze smartfonów i mediów społecznościowych zespół zdaje sobie sprawę, że każdy ich krok będzie relacjonowany na żywo, zwłaszcza, że właśnie powrócili z czteroletniej przerwy.
Bill: To sprawia, że czujemy się bardziej zdenerwowani. Mam większe obawy, że coś na scenie pójdzie nie tak. Na przykład w Argentynie się wywróciłem i nagranie można zobaczyć na Youtube. To niesamowite, jak szybko wszystko się dzieje – to wzmaga presję. Ale trzeba się od tego uwolnić.
Narrator: Ich wierni fani z Paryża byli zachwyceni koncertem. Ale pod koniec roku Tokio Hotel będą musieli pokazać, że wciąż radzą sobie też i na dużych scenach.
Tłumaczenie: Gabi