Tokio Hotel – Kings of Suburbia 2014

Siedem milionów krążków sprzedanych na całym świecie, platynowe płyty w 68 krajach, występ przed 500 000 ludzi pod wieżą Eiffla. Gwiazdy telewizji i ulubieńcy prasy brukowej. Supergwiazdy w ścisłym tego słowa znaczeniu. Zespół tak wielki, że każdy ich krok zostanie dostrzeżony przez fotografów.

Bill i Tom Kaulitz zamienili to wszystko na anonimowość Los Angeles. Miasto, w którym nie tak łatwo rozpoznaje się ich na ulicy. Metropolia, w której paparazzi mają inne priorytety. Idealne warunki, aby tchnąć w swój zespół nowe życie.

„Kiedy przybyliśmy do Stanów, nie mogłem już słuchać nazwy Tokio Hotel. Miałem już tego dość„, mówi Bill. „Musieliśmy ustalić, czego naprawdę chcemy od życia. Dlatego musieliśmy odstawić muzykę i naszą karierę na dalszy plan, oczyścić nasze umysły i zaryzykować nowy, radykalny początek”.

„Nie byłem pewny, czy naprawdę jeszcze chcę tego wszystkiego”, zgadza się ze swym bratem Tom. „Wysoka cena, jaką musieliśmy zapłacić za nasz sukces, to czyste szaleństwo; nie tak wyobrażałem sobie swoje życie. Ale w Los Angeles odkryliśmy na nowo to, co najważniejsze – naszą miłość do muzyki.

Rezultatem jest „Kings of Suburbia”, nowy album zespołu z piosenkami, które płoną jasnym płomieniem i nigdy nie bledną. Miał na nie wpływ rok intensywnych poszukiwań, nieskończone eskapady w klubowe sceny Los Angeles; album ukazuje całe spektrum nowego życia braci, dzikie noce, poranki na kacu. Beztroska i bezkompromisowość.

Od piosenek takich jak „Feel it all” i „Girl got a gun”, które przesiąknęły klubową atmosferą do delikatnych, introwertycznych tonów „Run, run, run” i „Love who loves you back” doświadcza się to, co bliźniaki Kaulitz będący na granicy ich rozsądku i trzeźwości oraz ma się przeświadczenie, że istnieje możliwość odzwierciedlenia życia w ich piosenkach. To ścieżka dźwiękowa wszystkich imprez, które nigdy się nie kończą.

„Kings of Suburbia” obfituje w autentyczność, ponieważ Tokio Hotel żyje treścią swoich piosenek i przenosi do nich swoje nocne życie.

„Producentom podobało się, kiedy wprost z klubów szedłem do studia na sesję wokalu”, śmieje się Bill. „Tak powstało wiele piosenek. Uchwyciliśmy te momenty.”

„Na ten album złożyło się wiele papierosów, drinków i nocy”, wyjaśnia Tom z porozumiewawczym uśmiechem. „Podczas nagrań nie przegapiliśmy żadnego wschodu słońca.”

„Kings of Suburbia” to wyzywające i śmiałe oświadczenie od Tokio Hotel. Jednak chłopcy ponownie pracowali z wybranymi producentami, w tym nieco bliżej z Jostem, Rock Mafią i Guy Chambers. Ponadto, niewątpliwy wpływ mieli na nich DJ’e z najgorętszych klubów w Los Angeles. Ale po raz pierwszy w ich karierze, bracia Kaulitz przejęli stery i wykonali największą, lwią część pracy. Tom bardzo dobrze czuł się w swojej nowej roli jako siła napędowa i pokazał swoje umiejętności nie tylko gry na gitarze, ale i na fortepianie, perkusji i syntezatorze.

„W większości kawałków moja gitara działa tylko jako narzędzie. Widzę siebie bardziej jako kogoś wszechstronnego, a nie tylko gitarzystę. Napędzaliśmy siebie wzajemnie, aby stworzyć idealny album. Każdy dźwięk na tym krążku jest dokładnie taki, jak chcieliśmy. Tym razem większość wyprodukowaliśmy samodzielnie.

Pozostali członkowie zespołu – Georg Listing (bas) i Gustav Schäfer (perkusja) – oczywiście także byli częścią tego szaleństwa. Żywe instrumenty będą połączone z elektronicznym bitem, by w końcu stworzyć album niepodobny do tych, które do tej pory słyszeliście od Tokio Hotel. Przy „Kings of Suburbia” chłopaki znów cieszą się życiem i czerpią radość z muzyki. Z dala od centrum uwagi, z dala od wszystkich pozytywnych i negatywnych aspektów sławy, mogli zanurzyć się w świecie prostych przyjemności (a czasami lekkomyślnych), aby na nowo odkryć siebie, a tym samym stworzyć dla siebie nowy świat.

„To tak, jakbyśmy po raz pierwszy mogli cieszyć się życiem. Rzuciliśmy szkołę w wieku 15 lat na rzecz zespołu i od tamtej pory nie mieliśmy żadnej prywatności. Było tylko Tokio Hotel”, wspomina Bill. „Byliśmy ścigani przez nasz własny sukces i jakoś zawsze staraliśmy się całkiem od tego uciec. Po prostu chcieliśmy mieć normalne życie.

Tom dodaje: „W pewnym momencie tęsknisz za robieniem całkiem normalnych rzeczy. A tu mogę jeździć na rowerze, iść do supermarketu czy jeździć samochodem. To uczyniło mnie cholernie szczęśliwym.

Chłopaki z Tokio Hotel nie są naiwni. Prawo branży muzycznej mówi, że nie można zniknąć na pięć miesięcy – nie mówiąc już o pięciu latach – a potem oczekiwać, że wszystko będzie jak dawniej. Ale chłopaki są na tyle odważni, aby przetestować tę teorię. Wywołali już burzę na świecie i są gotowi zrobić to jeszcze raz. Ale tym razem na ich warunkach.

„Oczywiście, że to ryzykowne”, mówi Bill. „Przy tym albumie wszystko jest dokładnie takie, jak sobie to wyobraziliśmy i pierwszy raz możemy to uczciwie przyznać. Zrobiliśmy wszystko tak, jak nam pasowało. Nikt nie pisał za nas piosenek, które musimy „sprzedać”. Album oddaje nas w całości. To w stu procentach Tokio Hotel. Możemy powiedzieć, że jest cholernie dobrze!

Tłumaczenie: Emerald & xkaterine | źródło