Dziennikarka: Cześć, jesteśmy tutaj z Dressed Like Machines, a naszymi dzisiejszymi gośćmi jest Tokio Hotel. Serdecznie witamy, cieszę się, że tu jesteście.
Wszyscy: Witaj, dziękujemy.
Dziennikarka:Dziś przeprowadzimy specjalny wywiad. Rzeczywistość celebrytów nazwałam „ciężkim ulicznym życiem”, dowiecie się, dlaczego. Będzie o sytuacjach z życia codziennego, które nie są łatwe do ogarnięcia przez osobę taką jak ja, a byłyby tym bardziej trudne dla osoby ze statusem celebryty. Cóż, zacznijmy.
Wszyscy: Okej.
Dziennikarka: Pierwsze pytanie: Leżycie rano w łóżku, wasz budzik dzwoni zbyt późno, zaspaliście, ale macie przed sobą bardzo ważny dzień i wiele ważnych spotkań.
Georg: To zdarza się każdego dnia.
Dziennikarka: Bardzo dobrze. Aby być na czas, musicie zaoszczędzić kwadrans. Bez zrobienia czego wyszlibyście z domu?
Georg: W zasadzie ja potrzebuję tylko 15 minut…
Bill: Cóż, Georg wyszedłby bez zrobienia klocka.
Georg: Tak, to prawda.
Tom: Cóż, w zasadzie nie sądzę, aby to była ostatnia rzecz, bez której Georg mógłby wyjść z domu.
Bill: A ja? Hm, szczerze mówiąc, nie wziąłbym prysznica. Po prostu wrzuciłbym coś na siebie, umył szybko zęby i potem…
Tom: Zazwyczaj kiedy moje ciało zetknie się z wodą, każdego dnia całe je balsamuję. To nie żart, mówię serio.
Dziennikarka: Bo jeśli tego nie zrobisz, twoja skóra staje się bardzo sucha.
Tom: Dokładnie. Ale i tak wyszedłbym z domu bez zrobienia tego, jeśli musiałbym zaoszczędzić kwadrans, chociaż to nie zajmuje mi 15 minut.
Bill: Ja nie wziąłbym prysznica, bo zazwyczaj robię to rano, a nie wieczorem, więc zaczynam od tego dzień i pewnie bym z tego zrezygnował.
Tom: I tak masz niesamowity zapach ciała.
Bill: Dokładnie, i tak jest ładny.
Dziennikarka: Okej, świetnie. Ale teraz przed wami inne wyzwanie, bo przez noc wasza (Billa i Toma) garderoba została zamieniona, więc możecie wybierać rzeczy spośród ubrań tego drugiego. Co byście wzięli? Jakie zestawienie?
Tom: Och, okej, to znaczy, że Bill ma moją garderobę, a ja Billa?
Bill: Tom dobrze poradziłby sobie w moich rzeczach, tak szczerze.
Tom: Zdecydowanie nie.
Bill: Lubisz moje rzeczy, czasami zaglądasz do mojej szafy.
Tom: Ale nie jeśli chodzi o spodnie. Są o wiele za ciasne.
Bill: To nieprawda.
Tom: I nie założyłbym tego luźnego płaszcza, jest…
Bill: Okej, tylko dzisiaj, ale zazwyczaj byłbyś w stanie łatwo znaleźć tam coś dla siebie. Obecnie nie byłoby to takie złe.
Tom: Nie tak jak kiedyś.
Bill: Na przykład niektóre rzeczy mamy takie same. Obaj mamy te kurtki w stylu „bomber”, takie same okulary, nawet te same tenisówki.
Tom: Tak, tylko Bill często nosi rzeczy w mniejszym rozmiarze niż ja.
Bill: Dokładnie. Mielibyśmy problem z rozmiarem, ale poza tym…
Georg: To byłoby interesujące, gdyby Bill i Gustav wymienili się szafami.
Bill: Tak, to byłoby trudne.
Gustav: Śmiesznie, śmiesznie, tralalalala.
Dziennikarka: Moglibyście to rozważyć. Zróbcie to. A teraz wyobraźcie sobie, że idziecie do kuchni na śniadanie, ale wasza gosposia jest tego dnia chora. Zostawiła wam jednak na stole parę rzeczy: butelkę mleka, jajka, chleb tostowy, mąkę, cukier, sól, czarny pieprz i oliwę. Pytanie brzmi: co byście z tego ugotowali?
Gustav: Naleśniki.
Dziennikarka: Nadal jesteście pod presją, musicie przyrządzić coś bardzo szybko.
Bill: O Boże…
Dziennikarka: Co moglibyście zrobić z tych składników?
Bill: Ja… Jakie są składniki?
Georg: Szklanka mleka i jajecznica.
Tom: Ja pewnie zrobiłbym sobie tosta i…
Bill: Jajecznicę.
Tom: I do tego jajecznicę.
Bill: Mamy chleb tostowy? A więc tost, jajecznica i szklanka mleka, tak.
Georg (do Gustava): A ty?
Gustav: (przytakuje)
Tom: Ale da się z tego zrobić alkohol, prawda?
Dziennikarka: Dokładnie! Moglibyście też zrobić „arme Ritter”.
Georg: Och, kiedyś uwielbiałem to jeść.
Tom: Co to?
Dziennikarka: Bierzesz chleb tostowy, maczasz go w mleku, a potem rzucasz na patelnię.
Tom: Masz na myśli francuskie tosty?
Georg: Tak.
Bill: Och tak.
Dziennikarka: Tak, francuskie tosty, to coś dla „fajnych” osób.
Bill: Tak, my to jemy w LA.
Bill: Celebryci tak to nazywają.
Georg: Celebryci w LA tak na to mówią.
Dziennikarka: Śniadanie macie załatwione, ale teraz macie inny problem. Zeszła noc była bardzo długa i macie kaca. Nie czujecie się do końca sprawni fizycznie. Jakie są wasze sekretne sposoby na poprawienie samopoczucia, żebyście następnego dnia mogli normalnie funkcjonować?
Bill: Szklanka Aspirin Complex.
Tom: To działa najlepiej, gdy weźmiesz to
Tom i Georg: …dzień wcześniej.
Tom: Rzadko to robię.
Bill: A ja nigdy.
Georg: Ale tak!
Bill: Naprawdę?
Georg: To obowiązkowe po moim ostatnim drinku. Kiedy wiem, że na drugi dzień będę się źle czuł…
Tom: Cóż, a ja nie wiem, co robić, żeby potem być w formie. Nie mam…
Dziennikarka: Czasu?
Tom: Czułbym się źle przez cały dzień. Muszę się też powstrzymywać przed wymiotowaniem kiedy jestem w samochodzie. Nie byłbym w stanie zjeść nawet tego tosta czy jajecznicy. Kiedy mam kaca, budzę się i nic nie mogę zrobić, więc po prostu zachowuję się normalnie i wtedy nie wymiotuję.
Bill: Ja za to piję szklankę Aspirin Complex, a potem muszę wziąć długi prysznic i napić się bardzo mocnej kawy.
Dziennikarka: Ale nie macie na to czasu.
Bill: Och… Więc zawsze mamy ograniczony czas?
Dziennikarka: To wszystko dzieje się tego samego dnia, po śniadaniu, ale w tym przypadku robimy wyjątek.
Gustav: Ja wypiłbym to samo, co piłem na koniec zeszłej nocy.
Bill: Ach tak, słyszałem, że to pomaga.
Dziennikarka: Tak zwana kontra, tak?
Wszyscy: Tak, kontra.
Dziennikarka: Zanim ruszycie na bardzo ważne spotkanie, musicie wyjść z psami i wtedy oba z nich robią kupę przez ekskluzywnym hotelem. Nagle widzicie, że portier z tego hotelu już do was idzie. Jak radzicie sobie w tej sytuacji?
Bill: Zarzucam kaptur i uciekam!
Tom: Z reguły powiedziałbym mu, że może to zebrać.
Georg: To obrzydliwe, kto robiłby kupę przed takim hotelem?
Bill: Ja bym to na pewno zebrał.
Georg: Albo udawał, że to nie twój pies.
Bill: Tom zawsze to robi! Ostatnio był w psim parku ze swoim psem…
Dziennikarka: Bez smyczy?
Bill: Tak, bez smyczy. A kiedy jego pies wpada na plac zabaw do dzieci, zawsze udaje, że to nie jego pies i ma nadzieję, że dyskretnie do niego wróci.
Dziennikarka: Mój pies często sika do piaskownicy.
Georg: Ale dzieci też to robią.
Tom: Właśnie.
Dziennikarka: To prawda. Okej, przyjechaliście na spotkanie. To bardzo kreatywny wywiad, więc spotkanie ma miejsce na siłowni. Chcą, żebyście przez godzinę ćwiczyli, a potem spoceni usiedli na kanapie i udzielili wywiadu. W tym studiu fitnessu są cztery pomieszczenia i każde z nich zawiera inną dyscyplinę. Jest pomieszczenie do jogi, do lekkoatletyki, do ćwiczeń wytrzymałościowych i do tańca z choreografią. Ale tylko jeden z was może wybrać jeden z tych pokoi.
Tom: Ja poszedłbym na lekkoatletykę.
Georg: Że co? To nierealne.
Tom: Ale nie mogę zrobić nic innego.
Georg: Jeśli ktoś miałby iść do pokoju z lekkoatletyką, to tylko ja.
Bill: Cóż, ćwiczenia wytrzymałościowe…
Georg: Tańczenie do układu to coś, co zrobiłby Bill.
Bill: Tak, zrobiłbym to, bo nie jestem w stanie zrobić nic na wytrzymałość. Kto w ogóle by to zrobił? Myślę, że Georg.
Tom: Tak, dlatego tak powiedziałem.
Bill: A kto wybrałby jogę? Ach tak, Gustav.
Gustav: Ale tam też musi być bar, gdzie można kupić sobie piwo, prawda?
Dziennikarka: Nie, tam są tylko energetyki.
Georg: Ale piwo bezalkoholowe musi być.
Tom: Jeśli chodzi o nas to mamy trudności z jogą.
Bill: Jestem kompletnie nierozciągnięty.
Tom: Nie jestem nawet w stanie dotknąć palców stóp kiedy pochylam się na prostych nogach, ledwo co dotykam kolan.
Bill: Nie byłbym w stanie uprawiać jogi, a ćwiczenia wytrzymałościowe nie miałyby u mnie sensu.
Georg: Okej, Tom wybiera lekkoatletykę, ja ćwiczenia wytrzymałościowe, Bill tańczy, a Gustav uprawia jogę.
Dziennikarka: Okej, super. Potem macie kolejne spotkanie, ale w drodze zaczyna padać. Jesteście pośrodku monsunu, psują wam się telefony. Nie macie internetu, nie możecie do nikogo zadzwonić, zero informacji, nic. Co byście zrobili? Załamalibyście się i mieli objawy abstynencyjne czy raczej podeszlibyście do tego na luzie?
Tom: Dla mnie byłby to czysty relaks. Bez problemu radzę sobie bez telefonu.
Bill: Nie byłoby tak w moim przypadku.
Tom: Bez laptopa, bez telefonu, nikt mnie nie wkurza.
Bill: Jeśli stałoby się to w przypadkowej, niespodziewanej sytuacji, zacząłbym panikować.
Tom: Taka jest dzisiejsza młodzież – cały dzień na telefonie, na Instagramie, Facebooku… Georg i… Nie, Gustav nie.
Gustav: Cieszę się, gdy tego nie potrzebuję, serio. Jeśli dzwoni do mnie pięć osób z rzędu, jedna po drugiej, wkurzam się.
Tom: Jesteśmy (Tom i Gustav) chłopakami z dziczy, dobrze dajemy sobie radę bez telefonu.
Gustav: Przetrwalibyśmy w dziczy wyłącznie ze scyzorykiem. Czasem to robi tu i tam.
Tom: Tak, robimy to.
Dziennikarka: To dobrze. Więc udało wam się to bez telefonu, w końcu jesteście w studiu, w którym nagrywają bardzo popularne amerykańskie show. Macie tylko tę jedną szansę wziąć w nim udział. Jeśli nie dziś, to nigdy więcej. W drodze do tego studia kupiliście sobie coś do jedzenia. Podczas nakładania wam makijażu zdaliście sobie sprawę, że zaczynacie mieć nudności. Wy dwaj macie biegunkę, pozostała dwójka zaraz zwymiotuje. Ale teraz macie na sobie tapetę i naprawdę chcecie być częścią tego show. Co robicie?
Georg: Bez względu na to bierzemy w tym udział!
Tom: Cóż, Georg i tak nosi pieluchy.
Bill: Bo zawsze coś może wyskoczyć… Nie, ale Georg… Myślę, że jeśli naprawdę by cię przycisnęło, nie byłbyś w stanie zagrać w show.
Dziennikarka: Fajnie, że zawsze odpowiadają w twoim imieniu!
Bill: Bardzo szybko poszedłbyś do toalety i to z siebie wyrzucił.
Georg: Ale to musi się stać przed każdym show.
Bill: Musi!
Georg: Te trzy minuty…
Tom: Dla nas to dobry znak, kiedy Georg robi kupę przed show. To oznacza, że potem wszystko pójdzie dobrze. Ale wymiotowanie byłoby prawdziwym problemem, bo to moja wizja jak z horroru. Zwymiotować na wizji… To najgorsze, co może się komuś przydarzyć. Jeśli bym zaczął wymiotować, pewnie odwróciłbym się do Gustava i dalej występował.
Dziennikarka: Zrobiłbyś to bardzo dyskretnie.
Tom: To wyglądałoby jak prawdziwy heavy metal (rzuca głową i udaje, że wymiotuje).
Dziennikarka: Podoba mi się. No cóż, po południu czujecie się o wiele lepiej. Wasz management zapewnił wam dużo herbaty i sucharków, żebyście wyzdrowieli. Wieczorem chcecie wyjść do klubu, który lubicie. Ale nie ma was na liście gości i pani przy wejściu mówi wam, że dziś nie można kupić biletów, więc ochroniarz was nie wpuszcza.
Tom: Do klubu?
Dziennikarka: Tak, na imprezę. Co byście zrobili? Kłócili się z ochroniarzem, wdrapali się przez ogrodzenie czy poszukali innego klubu? Jak rozwiązalibyście ten problem, żeby nadal miło spędzić wieczór?
Georg: To zależy od tego, jaka to impreza. Jeśli naprawdę dobra i taka, na którą bardzo chciałbym pójść…
Bill: Nie, nigdy bym…
Georg: Nie kłóciłbym się, ale wdrapałbym się przez ogrodzenie.
Bill: Ach, nie, nie zrobiłbym tego. Jeśli ktoś nie chciałby mnie wpuścić do środka, jak najszybciej opuściłbym tamto miejsce.
Tom: Tak, ja też.
Bill: I miałbym nadzieję, że nikt tego zajścia nie widział. Nie przejąłbym się się tym i nigdy bym się nie wkradł, bo za bardzo bym się bał, że ktoś mnie zobaczy w środku i poinformuje o tym ochronę. Po prostu szybko opuściłbym to miejsce.
Tom: Ja też, poszukałbym innej imprezy.
Dziennikarka: Okej, więc Georg by się wkradł, a ty, Gustav?
Gustav: Dobrą rzeczą w pubach jest to, że nie ma tam listy gości. Wolę puby niż kluby.
Dziennikarka: W Berlinie jest wystarczająco dużo pubów z ochroną przy wejściu i kiedy mają zły dzień, też nie wpuszczą cię do środka. Ale możesz wybrać, do których chcesz iść.
Gustav: Cóż, w Magdeburgu tak nie jest.
Dziennikarka: Okej, jesteście na imprezie i poznajecie parę fajnych dziewczyn. Idziecie z nimi do ich domów. Dziewczyna idzie do łazienki, a wy gotowi czekacie w łóżku, zapalacie światło i widzicie plakat Tokio Hotel na ścianie. Co robicie?
Tom: Plakat dziewczyny?
Bill: Nie nie, jesteśmy w jej domu, leżymy w łóżku i widzimy plakat Tokio Hotel.
Tom: W takim razie musimy być bardzo ostrożni.
Georg: Tak.
Tom: Bylibyśmy w tarapatach, jeśli mówimy teraz o jednorazowych przygodach, bo teraz już tego nie robimy. Ale Bill może odpowiedzieć na to pytanie.
Bill: Cóż, w rzeczywistości to nie mogłoby się stać, bo nie jestem typem, który lubi przygody na jedną noc. To znaczy, że ta sytuacja by mi się nigdy nie przydarzyła, ale udajmy, że utknąłem w takim momencie, więc wtedy… Prawdopodobnie szybko bym się ubrał… Ale czy jestem rozebrany?
Dziennikarka: (wzrusza ramionami)
Bill: Leżę w łóżku, więc szybko bym się ubrał i udawał, że pilnie muszę wracać i powiedziałbym: „Było bardzo miło, później do ciebie zadzwonię”.
Tom: Czemu?
Georg: Tom, lepiej uważaj.
Bill: Nie powinnaś mnie o to pytać.
Tom: Wiem! Ale wyobrażam sobie po prostu siebie w takiej sytuacji.
Bill: Nie, ale czułbym się w takiej sytuacji bardzo niekomfortowo. Pomyślałbym sobie: „Cholera, muszę ją lepiej poznać i sprawdzić, czy naprawdę jest mną zainteresowana czy jest po prostu fanką, która opowiedziałaby tę historię prasie. To byłoby dla mnie bardzo niekomfortowe. Ponadto nie chciałbym uprawiać z nią seksu, kiedy na ścianie wisiałby mój plakat.
Georg: Ale tylko dlatego, że my też jesteśmy na tym zdjęciu, inaczej byłoby to w porządku.
Bill: Dokładnie, jeśli to byłoby po prostu moje zdjęcie wtedy okej, ale jeśli widziałbym wasze gęby na ścianie… Nie byłbym w stanie tego zrobić.
Dziennikarka: Oklapłby ci.
Bill: Nic by się nie udało.
Georg: Rozumiem to.
Dziennikarka: Okej, ostatnie pytanie. Za wami burzliwy dzień i wreszcie wracacie do domu, relaksujecie się i tak dalej. Ale nagle słyszycie w wiadomościach, że ogłaszają stan wyjątkowy z powody zamieci oraz godzinę policyjną. To oznacza, że jesteście w domu na powiedzmy 24 godziny i dodatkowo macie awarię zasilania. Nie możecie wyjść, nie macie prądu. Jak zagospodarujecie swoim czasem do kolejnego ekscytującego dnia?
Gustav: Jesteśmy w domu?
Tom: Tak, w domu.
Dziennikarka: Tak, każdy jest w swoim domu albo jesteście wszyscy razem.
Gustav: Mam agregat prądotwórczy w piwnicy, więc…
Tom: Poszedłbym więc do Gustava.
Gustav: Ale jest godzina policyjna.
Tom: Racja, przepraszam.
Bill: Ale działa mi telefon, prawda? Wtedy…
Dziennikarka: Skoro wcześniej go zepsułeś, to znaczy, że nie działa.
Tom: Nie działa.
Gustav: Biegłeś z nim przez monsun.
Bill: Cóż… Niewiele w takim razie zostało.
Tom: Problemem jest to, że zostajesz w domu i odpoczywasz?
Bill: Tak, możesz to zrobić. Ale jak zabić nudę? Po prostu bym spał.
Georg: Tak, dla odmiany.
Bill: Tak, poszedłbym spać, a wy byście pewnie kochali się ze swoimi dziewczynami.
Tom: Tak, jeśli moja dziewczyna byłaby w domu, wtedy…
Dziennikarka: Przez cały dzień?
Bill: Och, mamy cały dzień? Nie, ale powiedziałaś, że jest wieczór, a my właśnie wróciliśmy do domu.
Dziennikarka: Tak, ale miałam na myśli też następny dzień.
Tom: Wtedy byłoby miło, gdyby moja dziewczyna była w domu, a jeśli nie, to przypiąłbym sobie plakat Toma na ścianie i… (pokazuje ręką)
Dziennikarka: Nieźle…
Tom: Ale można wtedy dużo robić, to znaczy mam na myśli to, że nie miałbym z tym problemu. Mogę długo spać, nawet przez całą dobę jeśli chcę.
Bill: Zapaliłbym świeczkę.
Tom: Tak, zapaliłbym świeczkę, pograł na instrumentach, robił muzykę.
Georg: Zaimprowizował…
Tom: Nigdy się nie nudzę.
Bill: Ja też nie. Zawsze znalazłbym coś, czym mógłbym się zająć. Pewnie bym coś narysował.
Georg: Pokolorował zgodnie z numerkami (jak w kolorowankach dla dzieci).
Bill: Tak, pokolorowałbym zgodnie z numerkami.
Georg: On to lubi robić.
Dziennikarka: Albo pograć w gry planszowe!
Wszyscy: Tak
Dziennikarka: Okej, to tyle, dziękuję wam. Było z wami bardzo zabawnie.
Bill: Wielkie dzięki.
Tom: Merci (dziękuję).