(od 9:05)

Karen Webb: Nie w deszczu szlamu (nawiązanie do poprzedniego materiału – przyp. tłum.), ale w deszczowej mżawce czekali wczoraj w kolejce fani Tokio Hotel w Londynie, by z pierwszego rzędu ujrzeć swoich idoli. Czterech magdeburczyków rozpoczęło tam swoją światową trasę koncertową. Był z nimi mój kolega, Andreas.

Andreas Stamm: Czas zdaje się stać w miejscu. Początek trasy koncertowej Tokio Hotel, a przed halą czekają w kolejce młode damy. Ale oni jednak już się nieco zestarzali – żartuje frontman Tokio Hotel, Bill Kaulitz na krótko przed ich występem. Ani śladu napięcia, profesjonaliści, których rozluźnia przede wszystkim jedno – ich międzynarodowy sukces.

Bill Kaulitz: Raz jesteśmy w jednym kraju, raz w innym, ale możemy grać wszędzie i to jest piękne. Wszędzie mamy naszą „bazę fanów” i trasę możemy robić wszędzie. Dzisiaj zaczynamy w Londynie. I to jest odprężające, to w pewien sposób taki czas na relaks.

Andreas Stamm: Kto chce się liczyć na wielkiej, międzynarodowej muzycznej scenie, musi się czymś wyróżniać. Tokio Hotel w swojej aktualnej trasie stawia w pełni na futurystyczną optykę, zamiast rocka dla nastolatek mamy Synthiepop i dopracowywana od dawna zmiana wizerunku. W Londynie to działa. Tylko w ojczyźnie nie jest już tak łatwo…

Bill Kaulitz: W Niemczech ludzie widzieli jak dorastamy. Znali nas jako piętnastolatków i w oczach niektórych nadal mamy te piętnaście lat (śmieje się). Tak po prostu jest. Znam to też odnośnie do siebie. Kiedy coś uważa się za fajne, albo jakiś zespół uważa się za fajny, czy cokolwiek to jest, to chce się, żeby takie zostało i się nie zmieniało. Jednak odbiór w każdym kraju zawsze jest inny. W Ameryce jesteśmy cool Indie-typami, a Tokio Hotel jest tajemnicą.

Andreas Stamm: Już nie w takiej tajemnicy Bill i jego brat bliźniak Tom mieszkają od siedmiu lat w Los Angeles, które wtedy było ucieczką od zgiełku wokół nich w Niemczech. Dlatego tym piękniejszy jest powrót na scenę.

Bill Kaulitz: Jasne, że się cieszymy. A Niemcy to też nasza ojczyzna, to oczywiste. Wracamy więc też chętnie do domu. Zdecydowanie jesteśmy związani z naszą ojczyzną.

Andreas Stamm: Tego jednego wieczoru ich ojczyzną była scena w Londynie i bawiąca się pod nią publika. Tokio Hotel się zmienili, pozostał sukces – międzynarodowy.

Karen Webb: …i piszczące dziewczęta.

tłumaczenie: Georgia

Bill i Georg z Hannah Kemp: