Opublikowane 4/09/2012 przez Emerald •
Skomentuj (15)
Noc w detalach specjalnie dla Armii Fanów Tokio Hotel

Wszystko zaczęło się w słynnej restauracji w Santa Monica o nazwie „Giorgio Baldi”. Spotkałem tam parę młodych celebrytów – Justina Bieber i Selenę Gomez. Ktoś na twitterze napisał, że widział ich wchodzących do środka. Ta podpowiedź przywiodła mnie i innych paparazzi do tego miejsca. Czekając na wyjście Justina i Seleny dostrzegłem bliźniaków – Billa i Toma, którzy świętowali tam swoje urodziny. Moje oczy stały się wielkie, kiedy zdałem sobie sprawę co zrobią fani, jeśli dostarczę im zdjęcia z tej wyjątkowej nocy.
Teraz, właśnie tutaj chciałbym zwrócić uwagę na detale. Pozwoliłem im wejść do środka, bez jakichkolwiek zdjęć. Gdybym ich sfotografował, inni fotoreporterzy także by się zainteresowali tym kim są i zdjęcia straciłyby na swojej wartości. Drugim powodem jest fakt, że nie chciałem zepsuć im humorów nim w ogóle zaczęli się bawić. Ja (wbrew temu co myślicie) staram się jak mogę, by żyć w „symbiozie” z gwiazdami, dzięki której wszyscy na tym zyskujemy i żyjemy w harmonii.
Chłopcy są teraz w środku, kiedy ja siedzę na zewnątrz, czekając na Justina i Selenę. Para wychodzi z ochroniarzem, a po mowie ciała Justina polegającej na rozglądaniu się dokoła i pędzeniu do samochodu mogę stwierdzić, że nie chce on, by go zadręczać. Czekam aż usadowią się na tylnych siedzeniach i zamkną drzwi, przechodzę i macham im aparatem. Czasami celebryci zwyciężają i zdobywają swoją prywatną przestrzeń.
Teraz czekam już tylko na zdjęcia, które doprowadzą fanów do łez radości!
Stojąc na chodniku, mogę widzieć imprezę ludzi od Tokio Hotel i rozpoznać kto jest kim. Mam przeczucie, że fani będą o to pytać, wiec przyglądam się uważnie. Przez następne dwie godziny obserwuję przez szybę, jak siedzą niecałe 4 stopy od mnie (ok. 1,20 metra – przyp.tłum.). Rozmyślałem czy nie zrobić zdjęcia z zewnątrz, aby fani widzieli kto tam był ale uznałem, że to nie byłoby zbyt miłe i mogłoby zrujnować ich wyjątkowy dzień. Prawdę mówiąc myślałem, że pewnego dnia zaakceptują zdjęcia, które robię im publicznie, aby fani wciąż ich uwielbiali. Obserwowałem jak Bill śmieje się z wszystkimi przy stoliku, nim nagle wstał i wyszedł na zewnątrz. Przeszedł koło mnie i poszedł ulicą w dół, z daleka od restauracji! O mój Boże! Mogłem totalnie go tam uwiecznić i podarować fanom niczym prezent pod choinkę. Będą tacy szczęśliwi widząc jego zdjęcia, jak wraca z przechadzki do restauracji, z paczką papierosów w dłoni. Uśmiechałem się niczym dziecko, i nagle przeszło mi przez myśl: „Jeśli teraz zrobię zdjęcie, chłopak będzie zły i cały obiad się zepsuje”. Bill nadchodził ze sklepu i zobaczyłem go niecałą przecznicę ode mnie. Włożyłem aparat do torby i po prostu obserwowałem z łezką w oku jak mnie mija. Przeszedł koło mnie, nieświadomy, że jestem fotoreporterem, i że już go prawie sfotografowałem. „Uwielbiam płaszcz, który masz na sobie, stary” – pomyślałem. „Ciesz się obiadem” powiedziałem pod nosem, wciąż mając łzy w oczach, z powodu nie zrobienia zdjęcia i tego, że nie zachowałem się jak podły paparazzo. Bill wszedł do środka i obiad był kontynuowany. Wszyscy byli radośni i śmiali się wesoło.
Widziałem tył głowy Billa, dredy Toma, i czerwonowłosą dziewczynę siedzącą obok Toma. Widziałem jak śmieją się z gościem od PR, mamą, ojczymem, blondynką i innym facetem, który ma firmę odzieżową z tego co słyszałem. Mogłem z łatwością nagrać wideo czy pstryknąć kiepskiej jakości zdjęcie ich wszystkich, ale zdecydowałem się, ze są teraz solenizantami, a dopiero po obiedzie ponownie gwiazdami rocka. Słyszałem ich rozmowę nawet z chodnika, biorąc pod uwagę kiepską jakość wykonania oddzielającej nas ścianki. Smakowali włoskiego jedzenia i usłyszałem także, gdzie wybierają się później.
Czytaj więcej