Wpadki, pomyłki i nieszczęścia
Bill i spółka ekskluzywnie opowiadają o swoich wybrykach, kłótniach w rodzeństwie i wypadkach…
W zeszłym tygodniu Bill (16), Tom (16), Gustav (17) i Georg (18) wyszli na podglądaczy, teraz Magdeburczycy wyjawiają więcej sekretów. Podczas wywiadu spowiadają się z młodzieńczych wybryków i innych ekstremalnych przeżyć…
Co takiego zbroiliście jako dzieci?
Tom: Och, całkiem sporo! Jednak nigdy to nie było nic bardzo złego. Kiedy byłem dzieckiem, zawsze chciałem coś ukraść, ale nigdy nie odważyłem się tego zrobić. Nigdy nie podwędziłem nawet lizaka! (śmiech)
Bill: Mój kolega ukradł kiedyś mysz ze sklepu zoologicznego, w którym byliśmy razem. Chciał ją potem wypuścić wolno, ale było mi jej szkoda, więc zabrałem ją do domu. Nazwaliśmy ją Swartie i była z nami przez ponad dwa lata.
Tom: Kiedy byliśmy mali, przed szkołą zamienialiśmy się naszymi bluzkami z imionami. Wtedy oczywiście nauczyciele mylili nas ze sobą. Kiedyś też opryskałem nauczycielkę tuszem. Nie zauważyła tego, ale ktoś mnie wygadał. Dostałem wtedy za to uwagę.
Czy miały miejsce jakieś sytuacje, które były totalnie złe?
Georg: Można tak powiedzieć! Moi rodzice mieli zawsze sporo paczek kawy w zapasie. Bardzo podobał mi się odgłos przebijanego opakowania próżniowego. Dlatego pewnego razu przebiłem 15 opakowań kawy i było naprawdę nieprzyjemnie!
Tom: Po przeprowadzce do nowego domu, mama była bardzo dumna z nowego dywanu. Kiedy wyszła na chwilę do sąsiadów, Bill i ja bawiliśmy się w budowniczych. Chcieliśmy przetestować nowe zabawki do piasku i opróżniliśmy na dywan ziemię z doniczek. Ziemia jednak była wilgotna i błotnista. Dywan został zniszczony, a to rozpętało piekło!
Bill: Tom i ja mieliśmy wiele wpadek. Raz nawet na wybiegu. Gdy mieliśmy po 6 lat, czasami braliśmy udział w pokazach mody. Wciąż wyglądaliśmy identycznie i zawsze przykuwaliśmy wzrok. Tamtego dnia na wybiegu mieliśmy specjalną choreografię, podczas której Tom miał zrzucić z siebie szalik. Jednak tego nie zrobił, więc sam go z niego zerwałem. Po tym totalnie pokłóciliśmy się na wybiegu, zaczęliśmy się bić i turlać po podłodze. Trzeba nas było stamtąd zdejmować.
A co z historiami z rodzeństwem u pozostałej dwójki?
Georg: Nie ma szans, niestety jestem rozpieszczonym jedynakiem. (śmiech)
Gustav: Czasem kłóciłem się ze swoją siostrą Franziską. Jest 9 lat starsza ode mnie i czasem robiła mi różne złośliwe rzeczy. Kiedyś przyparła mnie kolanami do podłogi, zawisła nade mną i udawała, że na mnie pluje – wypuszczała ślinę i z powrotem ją zasysała. Niestety raz się nie udało i jej ślina wpadła mi prosto do buzi. To było baaaardzo obrzydliwe. Wciąż mam do niej o to żal…
Czy przydarzyło wam się kiedyś coś niebezpiecznego?
Bill: Tak! Byliśmy z tatą na niebezpiecznym torze saneczkowym. Weszliśmy na wzgórze, a ja lekko pchnąłem Toma. Wpadł na tor, a dziewczyna, która nie potrafiła sterować sankami, uderzyła w niego. Jedna z płóz sanek rozcięła mu brew i musiał mieć założonych kilka szwów.
Tom: Lekarz musiał opatrzyć ranę, zanim zadziałało znieczulenie, bo straciłem bardzo dużo krwi. Czułem każde ukłucie igły i to bardzo bolało.
Bill: Czasami Tomowi przytrafiało się coś takiego. Kiedy był mały, chciał sięgnąć coś z dolnej półki w sklepie, a jakaś kobieta weszła mu na rękę obcasem. Kość była złamana, a kobieta po prostu sobie poszła!
Różowy blok:
Początek trasy w Zurychu. 70 minut żywej energii, dwa bisy, 900 osób, nikt nie mdleje. To wyniki pierwszego koncertu podczas trasy. Tokio Hotel zaprezentowali swój występ w małej sąsiedzkiej miejscowości zanim zaczęli swoją podróż przez Niemcy. To nie znak nieznanej szwajcarskiej powściągliwości – fani wewnątrz wyprzedanej hali Rohstofflager krzyczeli głośniej, niż zespół był w stanie grać. Trasa TH będzie trwała aż do 17 grudnia 2005.
Podpis do zdjęcia: Bill i spółka cierpliwie rozdają autografy przed i po występie.
Anegdota o Tokio Hotel:
Stefan Raab: Jak oni się dowiedzieli o alkoholu i Tokio Hotel? Wąchali pieluchy czy co?
YAM 2005 | Tłumaczenie: Emerald & xkaterine