Dziennikarz: Witajcie w BalconyTV! Dzisiaj jest ze mną zespół Tokio Hotel. Jak się macie?
Bill: Cześć, dobrze!
Dziennikarz: Bardzo dobra odpowiedź. Co dla nas zagracie?
Bill: Love Who Loves You Back.

Dziennikarz: Dziękuję wam bardzo, to było Tokio Hotel z piosenką „Love Who Loves You Back”. To było niesamowite! Co do ostatniego albumu – przede wszystkim gratulacje! Znalazł się na pierwszych miejscach w 43 krajach, racja?
Bill: Coś w tym stylu!
Dziennikarz: Kto by to liczył, co? A więc chłopaki, mieliście przerwę przed wydaniem tego albumu, 4 czy 5 lat. Czy powrotowi towarzyszyły jakieś nerwy w związku z tak długą przerwą i zmianą kierunku muzycznego?
Bill: Mam wrażenie, że zawsze się denerwujesz przed wydaniem albumu, a zwłaszcza, kiedy długo nad nim pracujesz. My przez parę lat nic nie wydaliśmy, więc byliśmy całkiem zdenerwowani. To całkiem normalne, kiedy piszesz piosenki, produkujesz, przez cały czas jesteś w studiu i nigdy nie wiesz, co będzie.
Dziennikarz: Tak i nikt nie może nic z tym zrobić. Tylko wasi fani mogą wam pomóc przez to przejść. I zrobili to, prawda?
Bill: Tak, ich odzew jest niesamowity. Jesteśmy zasypani ich miłością i świetną reakcją ludzi. Tak, to niesamowite.
Dziennikarz: Trochę czasu minęło od wydania poprzedniego albumu. Jaka jest największa różnica pomiędzy tym krążkiem a poprzednimi?
Bill: Ten jest o wiele bardziej elektroniczny, a my po raz pierwszy wyprodukowaliśmy album samodzielnie. Tom i ja mieliśmy domowe studio i wszystko zrobiliśmy sami. To było nowe. Mieliśmy dużo wolności, dużo czasu, żeby pisać i stworzyć nowe brzmienie. I wyszło nam to.
Tom: Mieliśmy dużo czasu, żeby imprezować.
Dziennikarz: Żeby odpocząć i dorosnąć. Zdaje się, że pozostałe albumy są jak wielka maszyna. Więc to musiała być naprawdę wielka zmiana, by zapomnieć o całej presji, racja?
Bill: Zdecydowanie. Musieliśmy wycofać się ze wszystkiego, by zdobyć nową inspirację i żyć normalnym życiem, bo kiedy chcesz pisać piosenki, musisz żyć normalnie.
Dziennikarz: Byliście bardzo młodzi, kiedy to wszystko się zaczęło, co?
Bill: Dokładnie, byliśmy przez długi czas w trasie, więc potrzebowaliśmy na chwilę się wycofać i po prostu żyć. Dzięki temu wiele rzeczy nas zainspirowało. To było w zasadzie niesamowite, że mieliśmy własne studio i mogliśmy tam pójść, kiedykolwiek chcieliśmy. To było świetne. Cały proces taki był.
Dziennikarz: Wspomniałeś o inspiracji, więc zapytam o ideę stojącą za teledyskiem do „Love Who Loves You Back”. Do tych, którzy go jeszcze nie widzieli: w zasadzie to głównie Bill w środku gigantycznej orgii, co jest świetne. Ale słyszałem plotkę, że do teledysku zainspirował was film „Pachnidło”. To prawda?
Bill: Tak, dokładnie. Zawsze podobał mi się ten film, jest świetny i każdy powinien go obejrzeć. Na koniec bohater wylewa perfumy i wszyscy zaczynają się obmacywać i kochać. Pomyślałem, że świetnie byłoby zrobić coś takiego z piosenką, bo właśnie to robi z nami muzyka – jednoczy ludzi. A zwłaszcza ta piosenka, jest przecież o tym. Kochaj tego, kto kocha ciebie. Miłość nie jest zależna od płci ani od religii.
Dziennikarz: Jasne. Chłopaki, macie świetne, szalone teledyski. Macie jakiś pomysł, który zawsze chcieliście wykorzystać, a czego jeszcze nie zrobiliście?
Bill: Cóż, niekoniecznie. W zasadzie to jest coś, co zrobimy przy następnym teledysku, bo niebawem, za jakieś dwa tygodnie, mamy go kręcić i chcemy wydać nowy singiel. Ale zawsze jestem w takich kwestiach bardzo spontaniczny. Lubię pracować ze świetnymi reżyserami i razem z nimi wpadać na świetne pomysły.
Tom: I trochę się czymś zainspirować.
Dziennikarz: Przechodząc do tematu występów na żywo. Jesteście w stanie nazwać wasz charakterystyczny rockowy taniec, który zawsze odstawiacie na scenie? Bill, masz jakiś taniec? Tom, wykonujesz jakieś ruchy? Macie jakiś rock&rollowy taniec, który zawsze wykonujecie?
Bill: Myślę, że oni [Tom i Georg] mają.
Dziennikarz: Chcę, żebyś pokazał jego [Georga] rockowy taniec.
Bill: Robi to na tym pudle. To zabawne, bo zawsze to robi. Zrób to, Tom.
Tom: Georg zawsze trzyma swój bas bardzo wysoko i zawsze robi coś takiego. (udaje Georga)
Dziennikarz: A co z rockowym tańcem Toma? Jest prawdziwym diabłem w przebraniu?
Bill: Myślę, że takiego nie masz. Nie wiem, jest nudny.
Dziennikarz: Ty na pewno masz jakiś taniec z mikrofonem. Na bank masz jakiś charakterystyczny ruch.
Bill: Och, ja? Nie wiem. Wydaje mi się, że dziwacznie tańczę. Fani mi to zawsze mówią. Zawsze powtarzają, że mam te dziwaczne ruchy, ale mam wrażenie, że to po prostu część show.
Dziennikarz: Pokażesz nam jakiś przykładowy ruch?
Tom: Och, lepiej nie.
Bill: Nie, musisz po prostu obejrzeć koncert.
Dziennikarz: To może ktoś inny nam to pokaże?
Tom: Może Georg, on jest tancerzem w tym zespole. Bill na czerwonych dywanach staje przed wszystkimi fotografami i robi coś takiego (wskazuje palcem). I robi to (pokazuje na brew Billa). Pokaż.
Bill: Zawsze to robię z brwią. Zawsze ją podnoszę.
Dziennikarz: Mam to samo, moja brew jest zawsze na innej planecie, w tym wywiadzie też.
Bill: Dokładnie, w ten sposób możesz zobaczyć, kiedy się denerwuję.
Dziennikarz: Następnym razem zwrócę na to uwagę. Chłopaki, jest bardzo gorąco. Dzięki, że spędziliście z nami czas!
Bill: Dzięki!

Tłumaczenie: xkaterine