Dlaczego zdecydowaliście się zostać jurorami DSDS?
Bill:
Zdecydowaliśmy się wziąć udział w tym programie, bo to najlepszy program dla młodych talentów. W związku z tym, zwycięzca ma zapewniony idealny start w branży muzycznej – gwarantowany hit numer 1 i sukces pierwszego albumu. Dodatkowo zwycięzca dostaje także 500,000 euro. To mnóstwo pieniędzy, z którymi można nadal pracować jako muzyk, nawet po DSDS.

Czy życzylibyście sobie takiego początku z Tokio Hotel?
Bill:
Tak, nasza historia to historia Kopciuszka, która już prawie nie zdarza się w przemyśle muzycznym. Zostaliśmy odkryci w klubie w naszym rodzinnym mieście. Obecnie wytwórnie muzyczne nie chcą wydawać na nic pieniędzy. Nie ma zbyt wielu poszukiwaczy talentów, którzy wypatrują jakiś zespół i inwestują w niego, tak jak 10 lat temu.
Tom: Przemysł muzyczny drastycznie się zmienił, teraz to jedyny sposób, by osiągnąć jakiś sukces. W USA niektórzy artyści zasiadają w jury takich programów na długo, by dać ambitnym artystom potrzebną im moc.
Bill: Mariah Carey i Steven Tyler, Jennifer Lopez i Britney Spears siedzą w jury, by szukać nowych talentów.

Podoba wam się bycie częścią jury DSDS?
Bill:
Dobrze się bawimy. Ale kiedy ci ludzie stoją przed nami ze spojrzeniem pełnym nadziei… Wszyscy mają wielkie marzenia – są także starsi kandydaci, którzy już tworzą muzykę od długiego czasu, a my musimy zdecydować o czyimś losie.

Jak dogadujecie się z szefem – Dieterem Bohlenem?
Bill:
Dobrze! Wszyscy jesteśmy w innym wieku i tworzymy inny rodzaj muzyki. Zdarzają się tacy kandydaci, którzy śpiewają stare hity, o których ja i Tom nie możemy powiedzieć zbyt wiele. Należą oni do zakresu kompetencji Dietera. Każdy z nas ma swój „obszar odpowiedzialności”.

Jak reagują na was kandydaci?
Tom:
Myślę, że ja i Bill jesteśmy dość sprawiedliwi w naszych decyzjach. Ale są na pewno kandydaci, którzy będą rozczarowani naszą decyzją.
Bill: Tak, mieliśmy jednego lub dwóch takich kandydatów…
Tom: Była taka dziewczyna, której powiedzieliśmy, że nie była wystarczająco dobra. Spojrzała na nas w taki sposób, że czuliśmy wyrzuty sumienia.

Będziecie oglądać castingi w telewizji?
Bill:
Nie lubię oglądać siebie w telewizji…
Tom: Nie lubię słuchać siebie, gdy mówię i nie lubię oglądać się w telewizji. Pierwsze doświadczenie tego typu miałem już w szkole podstawowej, gdy grałem „Dzielnego krawczyka” w studiu filmowym dla dzieci. Oglądanie tego z rodziną było straszne…

Tłumaczenie: xkaterine