Zaledwie trzy tygodnie temu, 26 lutego minął rok od koncertu Tokio Hotel w König Pilsener Arena w Oberhausen. Był to czwarty występ na trasie Humanoid City i po przejściu bez echa koncertów w Luksemburgu, Rotterdamie i Brukseli, grupa miała nadzieje ostatecznie wystartować w miejscu, które zawsze było ich domem. Teraz na długo po tamtych wydarzeniach znamy więcej szczegółów z pierwszych dni na trasie, w której pokładane było tyle nadziei.
Pierwotny plan nie zakładał wiele pracy na początku roku.Oryginalnym pomysłem było ponowne nagranie koncertu w Oberhausen, aby kontynuować tradycję poprzednich tras i uczynić miasto, miejscem pielgrzymek fanów z całego świata. Sprzedaż biletów, pomimo iż rozpoczęła się na długo przed, szła bardzo powoli i plany trzeba było zmieniać na bieżąco. Nie było sensu nagrywać, kiedy widownia była jedynie w połowie pełna czy w połowie pusta, zależnie jak chcesz to widzieć.
Pewność Oberhausen przed rozpoczęciem trasy była tak duża, że istniała nawet możliwość drugiego koncertu – 27 Lutego. Istniałaby wtedy możliwość nagrania obu nocy, dzięki czemu można by składać DVD z mnóstwa materiałów do wyboru.
Liczba sprzedanych biletów była zatajana przed Billem, ponieważ biorąc pod uwagę jego wrażliwość, obawiano się jego rezygnacji z trasy. Z pierwszej ręki wiemy, że po koncercie w Oberhausen, Bill wylał na backstage wiele łez. Podczas gdy członkowie managementu zespołu, starali się zmienić bieg sytuacji, Bill zaczął dostrzegać odległość od pierwszych fanów, wszyscy zaczęli obawiać się o pozostałe występy.

Najgorszym było oczywiście przyjście niewielkiej liczby osób w niemal wszystkich przypadkach. Odwołane zostały cztery koncerty, co skończyło się kością niezgody z liderem zespołu.
Po burzy przychodzi spokój. Zdecydowali się na przedostanią rundę w Milan Forum 12 kwietnia, aby ujrzeć halę wypełnioną po brzegi i nagrać show z widownią wierną aż do śmierci.

Trasa Humanoid City była wyjątkowo ciężka, o wiele bardziej niż nam się wydaję.

Bycie na fali sławy jest bardzo proste. Upadki są bardzo bolesne.

Pięcie się w górę zarezerwowane jest tylko dla najsilniejszych.