Rzesze fanów wyczekiwały tego dnia z utęsknieniem: Tokio Hotel, zespół założony w 2005 roku i składający się z bliźniaków Kaulitz, Billa i Toma, oraz Georga i Gustava, wydał swój najnowszy album „Kings of Suburbia”! Po swoim występie w „Wetten, dass…?” chłopcy dołączyli do naszego późno-godzinnego wywiadu.

U nas Tokio Hotel zdradzają, dlaczego ukryli się w LA pod koniec 2010 roku i jak odnaleźli nową inspirację. Zaplanowali również na najbliższy rok wiele koncertów i mamy nadzieję, że uszczęśliwią i nas koncertem w Szwabii.

Tu możecie ponownie wysłuchać Billa w wywiadzie

Tłumaczenie:

Oto „Spätschicht” z Jensem Meßmannem.

Dobry wieczór. Tokio Hotel – wracają [występami] w „Wetten dass…?” w niedzielę i „Cirkus HalliGalli” w poniedziałek, ale dziś są ze mną przy telefonie. Bill i Tom Kaulitz, powiedzcie mi, wasza dwójka spędziła długi czas w LA i wyjechaliście tam z zamiarem tchnienia w zespół nowego życia. Jak wyszło?
Bill:
Myślę, że się udało. Jesteśmy zadowoleni z albumu; oczywiście, w przeciwnym razie byśmy go nie wydali. Tak, jesteśmy zadowoleni z rezultatów i z reakcji na nie. To był dla nas najlepszy możliwy ruch, zarówno jeśli chodzi o kreatywność, jak i o życie prywatne.

Daliście sobie sporo czasu na nowy album. Dlaczego to tak długo trwało?
Bill:
Tym razem mieliśmy niesamowicie wiele pracy i myślę, że każdy wie jak to jest gdy sam robisz coś dla siebie. To oczywiście zajmuje czas. Tom i ja produkowaliśmy i miksowaliśmy wszystko i to było dla nas stresujące. Robiliśmy tak wiele rzeczy, tylko my, sami, i to nas przetrzymało. W ciągu ostatniego roku musieliśmy „przycisnąć się” do granic, naprawdę dobrze szło nam w studiu, nie chcieliśmy tego przerywać i oto jak powstały piosenki. Album naprawdę się zmienił w ciągu ostatnich lat, a my po prostu chcieliśmy wydać jak najlepszy. Chcieliśmy wydać coś wspaniałego. Koniec końców to zrobiliśmy.

Ok, Bill, teraz cię zacytuję. Powiedziałeś raz: „Nie mogłem już słuchać nazwy Tokio Hotel. Jestem tym tak zmęczony.” Teraz wracacie, a nazwa jak widać została.
Bill:
Tak, dokładnie. Ale sądzę, że potrzebujemy zachować zdrowy dystans do kariery, zespołu i sceny. W pewnym momencie możesz wrócić do czerpania z tego przyjemności, ale myślę, że po prostu potrzebowaliśmy tej przerwy żeby odsunąć się od tego wszystkiego i mieć trochę czasu na znalezienie nowej inspiracji. I dokładnie to zrobiliśmy. Teraz mamy nowe piosenki i czujemy się dobrze z tym, że wszystko zaczyna się na nowo, ale inaczej. Uważam, że dokonaliśmy właściwego wyboru.

Spotykacie się z bardzo zróżnicowanym odbiorem. Jedni was kochają, a inni – mówiąc szczerze – nienawidzą. Chcecie zachować te skrajności?
Bill:
Cóż, czegoś takiego się nie planuje. Nigdy nie staramy się wzbudzać takich reakcji, ale czasem tak się dzieje.
Tom: Po prostu tak już jest.
Bill: Dokładnie, tak się dzieje. Naprawdę nigdy się o to nie staraliśmy, ale wielu w to nie wierzy. Kiedy czytam co obecnie wypisują ludzie, wydaje się, że są przekonani, że mieliśmy jakiś genialny plan, który nie wypalił, jakby istniały jakieś poważne strategie. Wszystko co mogę powiedzieć, że nie było tak w naszym przypadku. Nie było tak, że siedzieliśmy tworząc jakiś plan podbicia świata albo zastanawialiśmy się, jaki powinien być nasz wizerunek – po prostu robimy swoje. Zawsze staramy się robić to, co w danym czasie uważamy za dobre, co najczęściej wychodzi ze spontanicznych decyzji, a nie jakichś długoterminowych planów. Dlatego tym razem nie siedzieliśmy w studio mówiąc „ok, jakie powinny być nasze cele i dla kogo robimy muzykę?”, powiedzieliśmy raczej „ok, zróbmy coś tak jak chcemy, odkryjmy co lubimy, a być może za tym przyjdzie sukces”. Najważniejszą rzeczą jest to, że sami czuliśmy się dobrze z naszą pracą, że się nam podobała i założę się, że później zobaczymy czy podzieli słuchaczy i czy będą uważać ją za dobrą czy za g*wno.

Zdecydowanie zobaczymy. Teraz śpiewacie po angielsku. Od teraz już tak zostanie? Co popchnęło was do zmiany języka? Co z niemieckim?
Bill:
Zdecydowaliśmy, że tym razem to będzie angielski, bo nie chcieliśmy siedzieć nad tym jeszcze dłużej. To był długi proces przy poprzednim albumie od kiedy zaczęliśmy robić dwie wersje wszystkiego i musieliśmy cały czas wszystko tłumaczyć. Przez to wszystko wydawało się mniej kreatywne, więc stwierdziliśmy „nie chcemy więcej tego robić” bo znowu wtedy musisz dokonywać wyborów i pytać siebie dlaczego jedna wersja jest lepsza od drugiej. Nie lubiliśmy tego ani trochę, dlatego zadecydowaliśmy o pozostawieniu piosenek takimi, jakie powstały, a tym razem pisaliśmy po angielsku. Tak jak mówiliśmy, nie będziemy robić więcej tłumaczeń. Ale zawsze jest możliwym, że znów napiszemy piosenki po niemiecku i jeśli tak się stanie, również zostaną w niemieckim.

Jest na to jakaś szansa, jeśli spędzacie tak wiele czasu w USA?
Bill:
Zdecydowanie z tego powodu pisaliśmy tak dużo po angielsku. Praca w studiu z Amerykanami, mówienie cały czas po angielsku spowodowało automatycznie pisanie po angielsku, to zdecydowanie miało znaczenie.

Bardzo dziękuję Billowi i Tomowi Kaulitz z Tokio Hotel. Wszystkiego najlepszego dla was.