image host image host image host

Sound & Silence Interview with Tokio Hotel at House of Blues Chicago by Paulina Pachel by S_S_Magazine on Mixcloud

Jesteśmy tu z Tokio Hotel, za kulisami House Of Blues w Chicago, jak się dziś miewacie, chłopaki?
Bill:
Bardzo dobrze, jesteśmy trochę zmęczeni, ale też podekscytowani show, będzie wspaniale.

Świetnie… Kilka pytań odnośnie trasy – trasa Feel It All bardzo różni się od tego, co robiliście do tej pory. Możecie opowiedzieć nam o koncepcji dzisiejszego show i dać fanom szybki przegląd tego, co dzieje się za kulisami?
Bill:
Na tej trasie album jest o wiele bardziej elektroniczny. Chcieliśmy więc zagrać w mniejszych obiektach i naprawdę połączyć się z tłumem, mieć ogromną imprezę. Pomyśleliśmy, że wspaniale jest grać wielkie koncerty, ale byłoby miło mieć intymną salę i zmienić ją w klub nocny, zrobić elektroniczną imprezę ze wszystkimi. Dużo czasu zajęło stworzenie tego wszystkiego. Ćwiczyliśmy miesiącami. Ten album jest szczególnie trudny do przeniesienia na scenę bo mamy tylko trzech muzyków, więc musieliśmy znaleźć sposób na wprowadzeniu dźwięku w życie. Próbowaliśmy nowych rzeczy, nowych instrumentów.
Tom: Nie wszyscy, tylko trzech z nas.
Bill: Ja w ogóle nie gram na instrumentach, ale próbujemy nowych rzeczy. I bardzo dobrze się bawimy. Byliśmy w trasie po Europie i produkcja jest wspaniała. Chcieliśmy zrobić coś nowego od strony wizualnej, coś, co jeszcze nie było widziane. Mamy produkcję video, kostiumy, niesamowite światła.

To wspaniale. Gdzie znaleźliście inspirację dla nowej tożsamości?
Tom:
Myślę, że to było zaskakujące dla fanów, którzy czekali tak długo. Dla nas to było przejście, bo zrobiliśmy sobie rok przerwy po „Humanoidzie”. Wróciliśmy do studia po roku i cztery lata zajęła nam produkcja tego albumu. To był długi proces [pracy] w studiu, pisania nowych piosenek, zbierania inspiracji. Bill i ja przeprowadziliśmy się do Los Angeles, daleko od Niemiec. Zaczęliśmy nowe życie także prywatnie. Dla nas to był stopniowy proces, ale dla innych to mogła być niespodzianka.
Bill: Trzeba utrzymywać świeżość, czasami. Zaczęliśmy bardzo młodo i oczywiście chcesz zmienić niektóre rzeczy kiedy jesteś nieco starszy. Gust jest nieco inny i życie również się zmienia.

Tak, dokładnie. To niesamowite. Pracujecie nad nowymi projektami, stworzyliście album, ale ciekawi mnie książka, którą właśnie piszecie. Możecie opowiedzieć nam coś o tym nowym przedsięwzięciu?
Bill:
Tom i ja piszemy książkę i to jest projekt naszych marzeń, szczególnie dla mnie. Kocham pisać i zawsze chciałem to robić. Pomysłem było zaczerpnięcie inspiracji z naszego życia – to o dwóch kolesiach z odnoszącego sukcesy zespołu, odnieśli sukces w bardzo młodym wieku – i połączenie tego z fikcyjnymi elementami. Wzięliśmy trochę z naszego życia i połączyliśmy to z naszą wyobraźnią i wieloma wymyślonymi bohaterami. Niektóre postacie są prawdziwe. Koniec końców, pozostawimy odbiorcom stwierdzenie co jest prawdziwe, a co nie.
Tom: To nie autobiografia, to powieść.
Bill: To powieść, tak.

Piszecie po niemiecku?
Bill:
Piszemy po niemiecku, ale oczywiście będzie angielska wersja.

W poprzednich latach wasze albumy były wydawane w obu językach, niemieckim i angielskim. Dlaczego tym razem zdecydowaliście się nie nagrywać niemieckiego albumu?
Bill:
Szczerze mówiąc przy poprzednim albumie niemiecka wersja była poniekąd wymuszona, myśleliśmy, że odbiorcy tego oczekują. Publiczność i wytwórnia się tego domagała, więc czułem się zmuszony. Zawsze musieliśmy wszystko tłumaczyć i czuliśmy, że to nie jest naturalne. Tym razem pisałem po angielsku, myślałem po angielsku, marzyłem po angielsku, myślę, że dlatego, że przeprowadziliśmy się do Ameryki. Trzymałem się więc pisania po angielsku i nie chciałem wymuszonego tłumaczenia, bo jest wiele rzeczy, których po prostu nie da się przetłumaczyć. Zatraca się sens, czasem po prostu to nie pasuje, nie brzmi dobrze. Uznaliśmy, że zostawimy to tak jak jest, tak jak to napisaliśmy, bez tłumaczenia. Jeśli napiszemy po niemiecku – w porządku, jeśli nie – zostawmy to po angielsku.

Niesamowicie. Co chcielibyście, aby fani wynieśli z Feel It All Club Experience?
Bill:
Chcę po prostu, aby przeżyli noc, którą zapamiętają, gdzie będą się dobrze bawić, a marzenia się spełnią. Mam nadzieję, że poczują więź z nami i z muzyką.
Tom: Chcę, żeby po powrocie do domu żyli tym przez kilka najbliższych dni, a za pięćdziesiąt lat wspominali i mówili „koncert Tokio Hotel był najlepszym show jakie widziałem”.