Więcej – TUTAJ
Meet & Greet:
Więcej – TUTAJ
Pytania i odpowiedzi:
Spotkaliśmy Billa Kaulitza w Berlinie i odkryliśmy, dlaczego historia Tokio Hotel nie ma końca.
W zeszłym roku przeszedłeś przez bolesne rozstanie z twoim projektem „Billy”. Teraz zostanie wydane „Dream Machine”. Nowa płyta, nowa szansa?
Bill: To na pewno nowy rozdział. Piosenki są bardziej marzycielskie i mniej popowe. Album jest ekstremalnie bliski i ważny dla nas, ponieważ wszystko wyprodukowaliśmy tym razem sami, również sami zajęliśmy się pisaniem tekstów i mixowaniem. Z projektem „Billy” wszystko dotyczyło konkretnej relacji i różnych faz, przez które przechodzi się w trakcie rozstania. Z nowym albumem Tokio Hotel jesteśmy raczej nostalgiczni, patrzymy wstecz do naszego dzieciństwa, tu i tam. To uczucie dopadło nas znienacka: kiedy tym razem siedzieliśmy w studiu, czuliśmy się trochę jak za starych czasów. Patrzyłem na to również w ten sposób pisząc piosenki, na okrągło. Ale „Dream Machine” jest również o miłości, oczywiście, bo miłość istnieje w każdym kształcie i formie. Album obejmuje również moją relację z Tomem i więź, jaka łączy całą naszą czwórkę jako zespół.
Więcej – TUTAJ
Questions & Answers:
Jedno z pierwszych pytań dotyczyło fanfiction, chłopcy przyznali, że nigdy nie czytali czegoś takiego, Bill był jednak zaciekawiony tym, jak może wyglądać twórczość fanów. Ktoś z fanów pokazał chłopakom zdjęcie swojej kolekcji płyt, liczącej około trzystu krążków zespołu i dodał, że wspieranie zespołu poprzez kupowanie płyt stanowi jego hobby. Tom podzielił się z fanami refleksją, że czas leczy rany. Jedna z fanek opowiedziała o swoich problemach w związku, Bill powiedział jej, żeby odeszła jeśli nie czuje się szczęśliwa i dodał, że sam miał podobny problem. Dziewczyna powiedziała, że nie zostawi swojego chłopaka, ponieważ bardzo go kocha, a Tom powiedział jej, że nie musi bać się niczego, także złamanego serca ani tego, że sama je komuś złamie i że jest całkowicie pewny, że czas jest w stanie uleczyć wszystko. Chłopcy zostali zapytani czy słyszeli o zamachu w Sztokholmie i co sądzą na ten temat, powiedzieli, że są wstrząśnięci, że to naprawdę straszne i że przecież taki sam zamach miał miejsce w Berlinie i dodali, że niestety dzieje się tak w całej Europie. Georg dodał, że dzień przed tym zdarzeniem przechadzał się w miejscu przejazdu ciężarówki. Padło także pytanie, czy znają język norweski, chłopcy zaprzeczyli. Wtedy dziewczyna powiedziała, że koniecznie trzeba znać słowo „skål”, czyli „na zdrowie” wypowiadane podczas wznoszenia toastu. Georg poprosił o nauczenie ich jakichś brzydkich słów, po czym fanka uczyła ich mówić „faen”, czyli „pieprzyć”. Tom zaś nauczył się zwrotu „liż moje jaja”.
Czytaj więcej